piątek, 29 listopada 2013

Pomaturalne refleksje

 Gdy wracałam dzisiaj ze szkoły, chcąc odwrócić swoją uwagę od zimna panującego na dworze i szarych resztek śniegu ponuro zdobiących wszystkie chodniki, zaczęłam analizować własną ewolucję trwającą od pierwszych dni września 2011 roku.
 Liceum rozpoczęłam jako zapalona pani stomatolog. Nie mam pojęcia, skąd, u diabła, wzięły się w mojej głowie te marzenia. Pielęgnowałam je przez ponad pół roku – dawały mi one siłę na ostrą harówkę przy chemii i biologii. Nie zastanawiałam się nad tym czy sprawia mi to przyjemność. Po prostu działałam według określonego przez szkołę schematu: trzeba ciężko pracować, by bardzo dobrze zdać maturę, która z kolei pomoże nam się dostać na wymarzone studia. „Wymarzone” – to przeważnie oznaczało określenie studiów, po których „zawsze można dostać pracę”. A przecież w Polsce – kraju lekomanów – lekarzy i farmaceutów nigdy za wiele. Jednak, im stawałam się starsza, tym lepiej poznawałam samą siebie. I bach! – medycyna nie jest moim powołaniem!
 Gdy sobie to uświadomiłam, byłam już w drugiej klasie. Odpuściłam sobie biologię, nagle odkrywając fascynację funkcjami kwadratowymi, trygonometrią i logarytmami. Chemię nadal wkuwałam, czerpiąc nadzieję z resztek miłości do tej nauki, która pozostała jeszcze z czasów gimnazjum. Nie trwało to jednak długo...
 Ostatnią klasę liceum rozpoczęłam niczym jeden wielki wrak człowieka. Najpierw krzywiłam się na samo słowo „matura”, a po niedługim czasie... wszystko stało się dla mnie obojętne. Uczyłam się od sprawdzianu do sprawdzianu, od kartkówki do kartkówki, od powtórki do powtórki. To wszystko. Nie widziałam, jaki jest sens chodzenia na studia, skoro niekoniecznie ma się po nich pracę. A skoro studiowanie nie ma sensu to i genialnie napisana matura jest niepotrzebna.
Czy przygotowywałam się szczególnie do egzaminów, które odbywały się w tym tygodniu? Nie.

 Jak język polski poszedł mi naprawdę dobrze, a z angielskiego to w ogóle przeszłam samą siebie i po raz pierwszy mogę liczyć na wynik powyżej 80%, tak matematyka zupełnie mnie zdołowała. Mam wrażenie, że we środę Wszechświat po prostu chciał mi zrobić na złość. Nie dość, że poszłam na maturę z wysoką gorączką i bólami menstruacyjnymi, to w dodatku prawie wszystkie zadania otwarte to była czysta geometria, planimetria i ciągi – trzy działy z matematyki, których nie znoszę. Boję się, że po raz pierwszy zabraknie mi procentów nawet na ocenę dostateczną.

 Po tej całej matematyce na nic nie miałam ochoty. Dzisiaj pisałam chemię rozszerzoną. Nie planowałam się do niej przygotowywać, bo to już zupełnie sensu dla mnie nie miało. Za przeproszeniem, ale miałam już na wszystko, dosłownie w s z y s t k o, wy**bane. Nie obchodziły mnie już żadne punkty, żadne procenty, a tym bardziej oceny. 

 Żeby nie wyjść na kompletną idiotkę, od niechcenia wzięłam podręcznik do chemii organicznej z zamiarem przejrzenia co niektórych lekcji. I stał się cud. Nagle wszystko znów zaczęło nabierać dla mnie sensu. Nie były to już tylko słowa napisane przez autora podręcznika. To była chemia – prawdziwa chemia. Chemia, w której zakochałam się, mając zaledwie 14 lat. Chemia, którą z zapartym tchem lubiłam pogłębiać sama dla siebie. Nie były to już same literki, kreski i współczynniki – wszystkie reakcje odżyły, mogłam zobaczyć w wyobraźni ich przebieg.
 To nie znaczy, że dzisiaj poszło mi genialnie. Kilka godzin to niestety za mało, by ogarnąć całą chemię ogólną plus organiczną. Z zadań rachunkowych nic nie tknęłam (albo jedno ruszyłam...?). Ale jestem z siebie dumna, bo to, co udało mi się dzisiaj napisać, nie było wykute na blachę – ja to po prostu czułam, byłam pewna każdej udzielanej przez siebie odpowiedzi. Bez względu na to, jaki wynik osiągnę, jestem pełna podziwu dla siebie i mam nadzieję, że ta obojętność już do mnie nie wróci. Nawet nie chodzi o maturę. Po prostu cieszę się, że znów chemia sprawia mi przyjemność. Nauczycielka będzie sobie mogła trajkotać, że się nie uczyłam – przyznam jej śmiało rację. Nie uczyłam się, bo traktowałam to wszystko jako jeden wielki przymus.
 Za to na następnej próbnej maturze spróbuję zrobić pani profesor niespodziankę i sprawić, by sprawdzanie mojej pracy było dla niej przyjemnością. Wierzę w siebie i swoje możliwości. Nareszcie!


124 komentarze:

  1. Ja poszłam do liceum z myślą... w zasadzie to nie wiem do tej pory co robię w biologicznej klasie. W drugiej klasie wymyśliłam sobie elektroradiologię, ale pech chce, że nie zdaję chemii rozszerzonej więc fizjoterapia... a co dalej, zobaczymy. Matura z matmy mnie dobiła....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat wybrałam bio-chem ze względu na chemię. Z biologii lubiłam anatomię, ale już po kilku działach z rozszerzenia zrozumiałam, że to nie moja bajka.

      A matematyka... eh, zdaję w maju rozszerzoną matematykę, a nie wiem, czy z tego będę mieć 60%... mogę serdecznie pozdrowić ojca z synem oraz ambitnego maturzystę, któremu się 480 zadań zechciało rozwiązać :x

      Usuń
    2. Ojca z synem to ja już pozdrawiam od środy i jak na razie obrzydły mi jabłka... nie wiem jakim cudem sam ojciec zasuwał u mnie przez pół godziny skoro z synem aż sześć!

      Usuń
    3. Możemy sobie piątkę przybić :x najgorsze jest to, że poświęciłam całe 5 minut na to zadanie, taki piękny układ równań mi wyszedł... koniec końców mam taki sam rezultat jak mój kolega, który z matematyki ledwo na dwa wyciąga i w tym zadaniu po prostu od 6 odjął 5.5 :c

      Usuń
  2. Mnie radość zawsze sprawiało pisanie, ale maturalny polski to wróg pasjonatów, o czym się boleśnie przekonałam. Chemia to co innego, tam ocenia się wyniki, jest sprawiedliwie. Jeśli tylko dobrze się w tym czujesz i możesz potem liczyć na przyzwoite studia, śmiało podążaj tą drogą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat polski rozszerzony też pisać będę, ale to bardziej dla siebie :)
      A czy chemia bardziej sprawiedliwa... zależy od klucza i kryteriów oceniania. Gdy trafi się “łatwiejsza“ matura to i bardzo łatwo punkty stracić za byle szczegóły. Ale kto wie, co wymyślą tym razem :)

      Usuń
    2. Sprawiedliwa w sensie, że masz punkt albo nie, a wynik jest jeden. W szczegóły nigdy nie wchodziłam.
      Polski rozszerzony dla siebie? Szaleństwo :P

      Usuń
    3. Ah, no w tym sensie to tak, jest to prawda :)
      Może i szaleństwo, ale szczerze to wolę ćwiczyć środki stylistyczne niż równania elektrolizy czy entalpie :D

      Usuń
    4. Ty wolisz, a ja nie miałam wyboru :D

      Usuń
    5. Moze to moje nastawienie do tego sprawia, że wcale nie boję się tej matury z polskiego...? :)

      Usuń
    6. Jeśli nie jest Ci potrzebna w rekrutacji na studia, to rzeczywiście luzik ^^

      Usuń
    7. Nie sądzę, by była ona niezbędna akurat w moim przypadku ;)

      Usuń
  3. Ja przez całą klasę maturalną odczuwałam obojętność... stwierdziłam, że zawsze im więcej się staram, tym wszystko gorzej mi wychodzi, więc nie chciałam się rozczarowywać, że tak dużo czasu poświęciłam na przygotowania, a i tak mało co z nich wyszło i prawie że wszystko przez ten rok olewałam.
    Do liceum też szłam z przekonaniem, że pójdę na dokładnie takie i takie studia, ale przez te 3 lata wszystko zdążyło się u mnie wywrócić do góry nogami, a ostatecznie... i tak na dokładnie takich, jak kiedyś sobie planowałam studiach jestem, z tym że ten czas minął i to już raczej nie moja bajka :/
    Z matmą tak jest, że nawet nie wiadomo jak wiele rzeczy umiejąc i tak mogą przypaść zadania, które akurat człowieka zaginają. Na maturze z rozszerzonej maty trafiły mi się akurat 2 zadania z kombinatoryki, których nie cierpiałam, mimo że zawsze było ich góra 1, choć często i 0.
    W każdym razie fajnie, że ta obojętność Cię opuściła i znów możesz czerpać przyjemność z chemii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też zauważyłam, że im więcej się przejmowałam i starałam, tym gorzej wszystko mi szło... Szkoda tylko, że w drugą stronę tak nie szło i gdy zupełnie wszystko olałam to nic się nie poprawiło...
      Ja na szczęście po liceum robie sobie rok przerwy, nie bedę się na chama nigdzie cisnąć... Zwłaszcza, że nawet mnie nie stac i najpierw musze sobie na studiowanie zarobić.
      Matmę rozszerzoną też zdawać będę w maju - to dopiero będzie cyrk na kółkach... Kombinatorykę przeboleję, boje sie bardziej tych wszystkich zadań na dowodzenie...

      Usuń
  4. ja cały czas się zastanawiam, co ja robię w technikum na informatyce?! niby pociąga mnie grafika komputerowa i tworzenie stron, ale cały czas mam pewne wątpliwości...

    z polskiego nie miałam problemu, a matematyka to moja pięta achillesowa.... O.O jak na razie mam trzy jedynki na czysto. a chemii i biologii nigdy nie lubiłam. nie mam głowy do ścisłych przedmiotów.

    jednak gratuluję. znalazłaś w sobie siłę, której mi brakuje. stawiłaś czoło próbnym maturom i moim zdaniem, zmiażdżyłaś ją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpliwości to rzecz naturalna, zwłaszcza, gdy mamy gorsze dni. Chyba, że idziemy gdzieś po to, bo nam się to bardziej "opłaca", niż realizowanie własnych marzeń, którymi, zdawałoby sie, że nic nie osiągniemy...

      Czyli jesteś typową humanistką. A ja to tak pół na pół - kocham język polski, nie lubie za to historii, WOSu, WOKu itd. Uwielbiam chemię, matematykę - nie przepadam za fizyką.

      Czoło stawic musiałam. Nie dałam z siebie 100%, nawet nie wiem, czy będzie tak 60% możliwości. Zdaję sobie sprawę, że jestem zdolna, tylko nie posiadam np. pamięci fotograficznej i musze najpierw nad czyms długo posiedziec, by osiągnąć sukces. To nie zadania na maturach są winne, tylko ja.

      Usuń
    2. Najważniejsze, że napisałaś. Nie cofniesz już tego. Nie zadręczaj się tym aż tak. Już po fakcie.

      Jak dla mnie przedmiotu ściśle to czyste zło. Nie wiem, co ja w takim razie na informatyce robię. :D

      Pamięć fotograficzną to ja mam. Jestem też słuchaczem, jeśli temat mnie interesuje i mówca ciekawie opowiada.

      Usuń
    3. Staram się i teraz jak mam to wszystko za sobą jest okey... Wiem, że pogorszy się tylko, gdy nauczyciele przyniosą nam sprawdzone już prace i wystawią nam za nie oceny... :x

      Informatyka to zło XXI wieku - nie ogarniałam nigdy na lekcjach, co się dzieje :D

      Zazdroszczę. Ja łatwo zapamiętuje, jeżeli mam cosa z czymś skojarzyć lub, gdy mnie coś mocno uderzy tak... hm... emocjonalnie.

      Usuń
    4. Tak jak na testach kompetencji... :/

      Dla mnie zło, bo wszystko idzie za bardzo do przodu. Wszystko się teraz na tym opiera.

      :)

      Usuń
    5. Głupie miareczkowanie posiadanej wiedzy...

      To już w ogóle... osobiście z chęcią wróciłabym chociaż do czasów maszyn do pisania. Albo najlepiej do chwil, gdy tylko “ręcznie“ informacje można było utrwalać na papierze.

      Usuń
    6. Tylko niszczą społeczeństwo zmianami systemu.

      Też bym bardzo chciała wrócić do takich czasów. Poznać zapach świeżego tuszu z maszyny na papierze.

      Usuń
    7. No cóż, zmieniają systemy i wyglądy matur,gdyż tak będzie im... taniej.

      Tamte czasy były o tyle lepsze, że ludzie musieli sami wykazywać się kreatywnoscią czy też sztuką sprytnego, logicznego myślenia. Maszyny ich w tym nie wyręczały jak dzisiaj...

      Usuń
    8. ja jestem tym pierwszym rocznikiem eksperymentalny.

      ależ oczywiście. przynajmniej nie siedzieli w domu i nie ślęczeli przed telewizorami, bo wtedy w ogóle ich nie było. tata często mi opowiada o swoich młodzieńczych latach.

      Usuń
    9. Za to ja jestem ostatnim “normalnym“, ale i na nas robią eksperymenty, bo chcą mieć taki słabo naszkicowany obraz, jak to będzie wyglądać.

      Mi tata też opowiadał o swoich dawnych latach. Akurat na telewizor nie mogę narzekać, bo w ogóle z niego nie korzystam. Za to niestety, ale jestem uzależniona od mojego telefonu z dostępem do Internetu...

      Usuń
    10. też mam ten problem z telefonem. niby wejdzie się, sprawdzi coś tylko... tak samo z laptopem. teraz powinnam matematykę robić.

      Usuń
    11. Akurat ja laptopa nie posiadam, ale dostęp do wifi mam w domu cały czas. W szkole też cały czas mam GG włączone, ale mam postanowienie, że nie będę zabierać telefonu do szkoły na ta ważne lekcje - żarty sie skończyły ;)

      Usuń
    12. w takim razie trzymam kciuki. :)

      Usuń
    13. Dziękuje, myslę, że w tej sprawie przyda sie każdy kciuk ;)

      Usuń
    14. no pewnie. :) poza tym zawsze jest łatwiej wiedząc, że ma się wsparcie u wielu osób, prawda?

      Usuń
    15. Święta prawda - nawet jeżeli chodzi o zwykły "odwyk" od telefonu ;)

      Usuń
    16. Taka mała rzecz, a tyle potrafi zrobić.

      Usuń
    17. Bardzo, bardzo wiele ;D

      Usuń
  5. Mam maturę na rozszerzonym poziomie i... w sumie, to ona nie jest mi potrzebna. W ogóle praktycznie wiedza zdobyta w szkole (pomijając podstawy) jeszcze nie przydała mi się w życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widzę idei tych matur rozszerzonych... Nie lepiej zrobić jedną, ale na takim jakimś porządnym poziomie? Np. taką, jaką moja mama pisała.

      Usuń
    2. Nawet te rozszerzone są na żenującym poziomie.

      Usuń
    3. Szczerze, jestem ciekawa, na ile procent napisaliby je twórcy tych matur...

      Usuń
    4. Mniej niż zerooo ;D

      Usuń
    5. Wyższa matematyka :D

      Usuń
    6. Kurczę... ale nie ma procentów na minusie... to żem durnej odpowiedzi udzieliła ;D

      Usuń
    7. Ej no, dawno przełomowych odkryć w matematyce nie było. Masz pojęcie procenta ujemnego, teraz tylko zrób taki dupny dowód na to, by nikomu się nie chciało tego sprawdzać i by z góry wyszło, że wszystko masz dobrze. Stwórz z tego krótką regułke, daj wzór i mamy Twierdzenie Marty :D

      Usuń
    8. I będę się śnić po nocach milionom uczniów ^^

      Usuń
    9. Z dodatkowym szczegółem, jakim będzie nóż wbity w plecy :p

      Usuń
    10. Weź, mi się często śni, że ktoś wbija mi nóż w plecy O.o

      Usuń
    11. Brr... niezłe masz te sny :o

      Usuń
    12. Strach się bać ;P

      Usuń
    13. Czasami sny o śmierci sa dobrymi znakami ;)

      Usuń
  6. Ach, matura. Ja do próbnej w ogóle się nie przygotowywałam, bo chciałam wiedzieć, na ile umiem i nad czym powinnam jeszcze popracować. A później wszystkie egzaminy właściwie poza polskim poszły mi lepiej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja bez tej matury wiedziałam i nadal wiem, czego nie potrafię ;) I wszystko okey, "sprawdziłam" siebie, aczkolwiek mam nadzieję, że w maju pójdę całkowicie zdrowa na egzaminy... Tylko niefajnie, że za to sprawdzanie własnych umiejętności dostaje sie oceny i to o bardzo wysokich wagach :/

      Usuń
    2. Naprawdę to takie nie w porządku? To przecież jest jak sprawdzian, tylko z dużego zakresu materiału. Większość i tak już powinnaś umieć. :)

      Usuń
    3. P o w i n n a m - tu tkwi pies pogrzebany ;) niestety, ale moje nastawienie co do niektórych działów nie było zbyt ambitne, przemówienia nauczycieli nie były zbyt przekonujące... no i wszystko wyszło w trakcie tego sprawdzianu.
      Pomijając fakt, że większość ze zdobytych informacji nie jest użyteczna w życiu codziennym i niektóre fakty po prostu wylatują z głowy ;)

      Usuń
    4. Przydatne czy nie, umieć do matury trzeba... Zaraz po niej można zapomnieć :P

      Usuń
    5. Wolałabym bardziej żyć w zapomnieniu i by, tak nagle w kwietniu, wszystko do mnie wróciło ;)

      Usuń
    6. A nie chciałabyś wszystkiego wiedzieć przez cały czas? :)

      Usuń
    7. Ponoć ten, kto wie wszystko tak naprawdę nie wie nic ;)

      Usuń
    8. Tak mówią, ale czy to prawda? :)

      Usuń
    9. Prawdą jest to, że wiedzieć wszystkiego sie nie da ;)
      No, chyba że Ty jesteś takim wszystko wiedzącym geniuszem, to przepraszam i zwracam Ci honor ;P

      Usuń
    10. Daleko mi do tego, na szczęście. ;)

      Usuń
    11. “Na szczęście“ - a ja myślałam, że sądzisz, iż fajnie jest być takim medium ;)

      Usuń
    12. Nie... Niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć, jestem tego pewna. ;)

      Usuń
    13. W 200 procentach Cię popieram ;)

      Usuń
  7. Na biol-chemie jest sporo nauki, ale myślę, że potem to daje satysfakcję. Pamiętam samą siebie z tego okresu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest sporo, zwłaszcza, że ja zdaję aż 4 rozszerzenia. Na szczęście biologię sobie odpuściłam, a motywację mam, więc zacznę się dosyć ambitnie uczyć.

      Usuń
    2. Ja zdawałam tylko 2, ale byłam nastawiona na konkretny kierunek, na którym w rezultacie wylądowałam.

      Usuń
    3. No tak, jak się ma już określony konkretny cel, to po prostu tylko dążyć do niego odpowiednią ścieżką.
      Co innego, gdy się błądzi - jak ja.

      Usuń
    4. Tylko, że też długo nie mogłam się zdecydować. Dopiero teraz wiem, że to jest rzeczywiście to czego oczekiwałam.

      Usuń
    5. Ja robie sobie rok przerwy po liceum, także będę mieć sporo czasu na zastanowienie sie nad odpowiednim wyborem... A jak i to nie poskutkuje, wprowadzę w swoje życie metodę dedukcji.

      Usuń
    6. Rok to dużo czasu, żeby powtórzyć materiał i zrobić testy maturalne. Ale na kierunkach medycznych trzeba się naprawdę namęczyć, żeby je skończyć, ale przynajmniej ma się satysfakcje, że można pomóc.

      Usuń
    7. Ja akurat nie nadaję się na kierunki medyczne - jestem zbyt wrażliwa i potwornie boję się krwi. Myślę już bardziej nad politechniką i wydziałem chemii.

      Usuń
    8. Są kierunki, gdzie krew nie płynie strumieniami, nie ma jej w ogóle. Moja koleżanka jest na chemii, kiedyś z nią rozmawiałam, ale nie do końca była zadowolona z tego względu, że jest mało pracy po tej dziedzinie.

      Usuń
    9. Ja, szczerze, bardziej chciałabym sie skupić na tym, by studiować coś, co sprawiałoby mi frajdę, a nie miec tylko wzgledy na to, czy znajdę pracę czy nie. Bądź co bądź, wszystko zmienia się z biegiem lat i nie wiadomo, kogo najbardziej bedzie potrzeba, gdy skończę studia.

      Usuń
    10. Coś w tym jest, ale też mnie pasjonuje chemia, wybrałam kierunek, gdzie jest jej bardzo dużo, ale ten kierunek to był strzał w 10, i nie zamieniłabym się.

      Usuń
    11. A na jakim kierunku jesteś, jeżeli mogę spytać?

      Usuń
  8. Studia niestety niczego nie gwarantują w obecnych czasach. Wystarczy mieć znajomości i wtedy nie liczy sie nic: ani wiedza ani wykształcenie. Jednak warto mieć ta wiedzę, umiejętności, maturę - chociażby dla siebie. A co ma byc, to i tak będzie. Tak myślę.
    Piękne zdjęcie - obrazek na blogu. A blog inny od innych ;)
    Będę zaglądała tu częsciej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja doszłam do wniosku, że studia to tylko papierek, nic więcej. Ale, z dwojga złego, lepiej ten papierek mieć, niż później pluć sobie w brodę. A czas pokaże, co tak naprawdę jest mi pisane.
      Dziękuję. Obrazek ma swoja magię - gdy tylko go ujrzałam, zakochałam się w nim ;)

      Usuń
  9. Ja szłam do liceum z nastawieniem na filologię angielską/dziennikarstwo, wylądowałam na zarządzaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać dorastanie to ciągle jakieś nowo podejmowane decyzje :)

      Usuń
  10. Mam dokładnie to samo ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale wcale nie jest tak trudno znaleźć kogoś do pisania listów ; ) ja w tym tygodniu dostałam cztery..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdradź mi miejsce, w którym można spotkać takiego ktosia do pisania listu :)
      Bo moi przyjaciele owszem, lubią takowe ode mnie otrzymywać, ale z odpisywaniem jest już gorzej.

      Usuń
  12. To świetnie, że znów "poczułaś" chemię :) Robienie czegoś przed przymusem jest najczęściej pozbawione sensu i po prostu męczące. Tak w ogóle, to naprawdę podziwiam za to rozszerzenie. Słyszałam, że chemia na tym poziomie jest bardzo trudna. Trzymam kciuki za wyniki!

    Powiem ci, że mi też w ciągu tych licealnych lat zmieniły się priorytety. Wybrałam klasę językową, marząc o dziennikarstwie, psychologii... No i tak jak ty, polubiłam logarytmy, funkcje, a ostatnio nawet ciągi. Teraz rozważam m.in. finanse i rachunkowość, ale bez rozszerzonej matury z matmy mam na to raczej nikłe szanse. Matematyczne oświecenie przyszło za późno, więc wygląda na to, że będę "skazana" na jakiś humanistyczny kierunek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Wiesz, myślę, że akurat większość przedmiotów na poziomie rozszerzonym jest “trudna“ - aczkolwiek jestem pewna, że takie określenie nie wchodziłoby w rachubę, gdyby każdy wybierał rozszerzenia zgodnie z wlasnymi zainteresowaniami. Wiadomo, że dla osoby, która nie jest w stanie ogarnąć takiej chemii to matura wydaje się trudna. Dla mnie z kolei to po prostu kwestia ćwiczeń, przerobienia wielu zadań - nic więcej.

      U mnie to samo przebudzenie nadeszło ciut szybciej, ale też mam braki. Chcę jednak je nadrobić, bo matematyka jest pewnego rodzaju magią i nie warto się do niej uprzedzać.
      Co do studiów... wiesz, jeżeli naprawdę odkrywa się swoje powołanie, to nawet, gdyby się miało rok w plecy (bo np. trzeba by było nadrobić zaległości i napisać jakąś maturę niezbędną przy dostaniu się na określony kierunek), to jest się w stanie pokonać wszelkie przeciwności losu. Tylko trze tego bardzo chcieć.

      Usuń
  13. Ja poznałam ludzi na twitterze i w blogosferze właśnie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oho, myku w twitterem jeszcze nie próbowałam, kto wie, może przy odrobinie wolnego czasu (którego na chwilę obecną mam tyle, co kot naplakał) spróbuje wykonać ten eksperyment... ;>

      Usuń
  14. Zgadzam się!! hehe matematyka to magia :))
    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
    Świetny blog!! naprawdę jeszcze takiego ładnego nie widziałam !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magia, bo zawsze kryje w sobie jakieś tajemnice :)

      Usuń
  15. Cóż, gdyby nie to, że się nie znamy (jeszcze :D) to byłabym pierwszą chętną do pisania! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę miała to na względzie, gdy (celowo) będę się starała poszerzać naszą znajomość ;P

      Usuń
  16. Podoba mi się takie podejście :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi również - daje ono pewnego rodzaju nadzieję ;)

      Usuń
  17. Dobrze jest mieć nadzieję ;) Zaobserwowałam, to będę do Ciebie na bieżąco zaglądać, zresztą urzekł mnie wcześniej adres i napis na nagłówku... happysad! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja muszę ponadrabiać swoje zaległości z tym obserwowanie, aczkolwiek i tak przynajmniej raz dziennie zaglądam na ulubione blogi ;)
      Hyhy, no, zauważyłam na Twoim profilu na drugiej pozycji Happysad - moją big love, jeżeli o polską muzykę chodzi ;D

      Usuń
  18. Jeju, jest nas więcej! Długo ich słuchasz? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ich piosenki jakoś tak od czasu do czasu towarzyszyły mi od bardzo dawnych lat, bo Tata miał ich kilka w swoich folderach i puszczał, by sobie umilić czas pracy (znaczy, nie był fanem happysadu, ale pamiętam, że puszczał np. "Zanim pójdę", "Ostatni blok w mieście" czy "Ja do ciebie"). A sama tak trzy lata temu zaczęłam gromadzić na dysku ich wszystkie piosenki i... zostało mi do dzisiaj ;) Marzy mi się ich koncert.

      Usuń
  19. Uhuhu, to ja tylko 3,5 roku ich słucham... Ale na 8 koncertach byłam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mnie pobiłaś na głowę ;D
      Ja bym wszystko oddała za jeden koncert - osiem to mnie może w niebie czekac będzie ;D

      Usuń
  20. I to jest coś, czego wielu maturzystów z pewnością może Ci pozazdrościć. Zauważam taką tendencję, że im bliżej studiów tym mniej ludzi wie, co ze sobą zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest takie zagubienie. Sama nie mam określonego powołania, chcę tyle rzeczy zrobić w przyszłości: podróżować, pracowac w laboratorium, napisać książkę, nauczyć się hiszpańskiego, chodzić na koncerty ulubionych zespołów muzycznych.
      Z to dużo ludzi myśli tylko o pracy. I gdy okazuje się, że jednak nie nadają się do tej pracy, mimo że zarobki są genialne, lądują w kropce.

      Usuń
    2. Właściwie widzę tutaj tylko jedną rzecz, która jest związana z pracą... I jest powiązana z chemią. Chyba mogę stwierdzić, że jest dobrze? Poniekąd wiesz, co chcesz robić, to dużo.

      Usuń
    3. Wiesz, wolę mieć jakieś plany związane z pracą, ale też nie myśleć i nie gonić tylko i wyłącznie za nią. Chcę mieć coś z tego życia. Ja słyszę historie o ludziach, którzy studiują naraz nawet dwa kierunki, bo tak bardzo pragną mieć pewną pracę, to szkoda mi ich. Nawet, gdy ją zdobędą to dalej będą gonić i gonić za tymi pieniędzmi, a wewnątrz czuć... pustkę.

      Usuń
    4. A ja myślę, że to zależy od człowieka, wiesz? Od tego, co jest w naszym życiu priorytetem. Ja znam masę ludzi studiujących po dwa kierunki, później znajdują pracę, a gdzieś w międzyczasie udaje im spełniać również w innych dziedzinach. Zakładają rodziny, spełniają marzenia. Na wszystko w życiu przychodzi czas, ludzie po prostu inaczej go planują.

      Usuń
    5. Możliwe, że Twoi znajomi są bardziej optymistycznie nastawieni do własnych planów i życia. Akurat mi to ciągle narzekali na nawał pracy i to jak im ciężko jest. Że nie wytrzymują i nie czują, że żyją... Szczerze, to słuchając takich wypowiedzi aż dostałam ochoty na to, by nie zaliczyć ostatniej klasy i rok dłużej posiedzieć w szkole.

      Usuń
  21. Nie miałaś nigdy okazji iść?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wakacje dowiedziałam sie po fakcie, że mieli koncert w Opolu - zaledwie 50 km od mojego miasteczka ;(

      Usuń
  22. To jest chyba najgorsze, jak się przegapi. Ja na pierwszy pojechałam 50km ode mnie, a w moim mieście byli wcześniej. Tylko ja ich wtedy nie słuchałam, ot co! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja póki co to mam nadzieje, że nadarzy mi sie jeszcze jakas okazja pójścia na ich koncert. ;)

      Usuń
  23. Tego Ci życzę, ich koncerty są mega! :") (poza tymi momentami, kiedy dostaje się z glana. w twarz ;d)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ała... ;D Ja wystarczy, że dostałam z glana w tyłek i bolało... co dopiero w twarz :o

      Usuń
  24. Nie było tak źle... Poza tym, że świat to mi zawirował, haha! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po takim uderzeniu... To dobrze w sumie, że to świat Ci zawirował, a nie Ty zaczęłaś wirować ;P

      Usuń
  25. żeby chociaż miejsce było, a pod sceną jak się tłum na Ciebie pcha, to nie ma ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, miejsce pod sceną po prostu ma takie "uroki" ;D

      Usuń
  26. No pewnie :"D Ale jest dobre, bo jak Kuba nam wodę rzucał to łatwo było złapać:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Woda od Kuby *.* chyba bym tą w jakiejś gablocie postawiła :D

      Usuń
  27. Butelka poszła dalej xD A ostatnio, na RFP, złapałyśmy wodę od Michała Kowalonka xD

    OdpowiedzUsuń
  28. Niektóre kierunki studiów to strata czasu, bo i tak po nich nie ma pracy.
    Dobrze, że znowu polubiłaś chemię. Dla mnie wszystkie przedmioty miały niskie znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba, że ktoś studiuje dla samej frajdy lub ma taki potencjał, że po skończeniu takiego “beznadziejnego“ kierunku rozkręci spokojnie własny biznes.

      Usuń