Nie chodzi dosłownie o chwilę obecną. To raczej obawy... oboje wiemy, że Jego choroba może skończyć się... w każdym bądź razie mój dobry kolega był chory na to samo. W końcu jego organizm się całkowicie wyczerpał...
Takie tematy w związkach zawsze są trudne. Ale miłość jest piękna i szczęśliwa! Oddajcie się tym nurtom, zapomnijcie o rzeczywistości. Przynajmniej na jakiś czas.
Gdyby nie miłość nie wiem, jakbyśmy to przetrwali. Naprawdę to jest cud. Wiem, że tylko tyle, a jednocześnie aż tyle - moją miłość i wsparcie - mogę Mu dać.
Oddać się drugiemu człowiekowi bez żadnych granic... To piękne co nas spotyka w miłości. Szkoda, że niektórzy nie potrafią tego docenić lub korzystać z niej jak najwięcej.
Są w stanie, tylko bardziej nie chce im się popracować nad sobą. Bo oczywiście, lepiej narzekać, zwalić winę na innych ludzi i “niesprawiedliwe życie“.
Robiłam podobnie i czasami dalej mi się coś takiego zdarza, ale staram się niwelować jak najbardziej tego typu zachowania. Wychodzi to lepiej dla mnie i przy okazji dla ludzi mających ze mną kontakt.
Zawsze możesz zrobić bloga zamkniętego, aczkolwiek może nie będziesz zmuszona do tego :)
Niestety. Największy paradoks życia jest taki, że jedni w ogóle o siebie nie dbają, a otrzymują mniejsze konsekwencje niż ci, co o siebie dbają i nagle dowiadują się, że mają np. jakiś nowotwór.
Ponoć każdy z nas dostaje w życiu taki ciężar, jaki jest w stanie udźwignąć... Ja jakoś daję radę. Ale gdy On zdaje mi relację z tego, jak cierpi, to szczerze, powoli nie wiem, co mu radzić... walkę? On przechodzi przez takie bóle, że rozumiem Jego czasowe zrezygnowanie. Z drugiej strony nie umiem Mu powiedzieć, by sobie odpuścił...
To co się dzieje w takim człowieku jest chyba nie do pojęcia dla kogoś kto tego samego nie przechodził, wie, że chcemy dla niego jak najlepiej, że boli nas jak bardzo cierpi jednak też zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę gówno wiemy o tym co przechodzi i jak musi być mu ciężko.
Ja sama ze zdrowiem nie mam najlepszej sytuacji. Pamiętam, jak coś mi w jelitach utknęło (taki drobny produkt uboczny przemiany materii), jak się z bólów zwijałam. Jeszcze trafiłam na niedoświadczonych lekarzy, ktorzy mnie kroić chcieli, bo osądzili, że to wyrostek. A On te bóle ma kilka razy silniejsze. I chociaż sama nie wierzę we współczesna medycynę i uważam chemioterapię za najgorszy wynalazek, jaki człowiek mógł stworzyć, to jednak nie umiem Mu tego zabronić. Podobnie jak morfiny... I taka jestem wewnątrz rozdarta, bo wiem, iż ta chemia Go niszczy, z drugiej strony wczorajsza noc, po dawce morfiny, w końcu była dla Niego spokojniejsza...
Nie lubię pisać na blogu zbyt osobistych rzeczy tak dosłownie, bo już kilka razy miałam z tego powodu problemy. Po prostu jest bardzo ciężko chory... Ale dziękuję, mam nadzieję, że chociaż lepiej się poczuje.
Ja nawet patrzeć nie mogę - zbyt wiele kilometrów nas dzieli... Tyle razy mam ochotę chwycić Go za rękę, wiem, że to by mu otuchy dodało. A przez GG i telefon nie można wszystkiego przekazać... Cóż, ale lepsze to, niż nic...
Właśnie potrzebuję siły. Siły, by Mu ją przekazywać i siły, by samej pogodzić się z rzeczywistością.
niestety wszystko się kończy. zawsze przychodzi pora na rozstanie. prędzej czy później. i nie jest to łatwe. dopadają nas chwile, kiedy te myśli wręcz rozsadzają naszą głowę, ale trzeba się otrząsnąć i korzystać z chwili obecnej.
Właśnie staram skupiać się na chwili obecnej, a dzisiaj napisał mi, że czuje się lepiej, wiec i mi ulzylo. Mam tylko nadzieję, że niezbyt napakowali Go morfiną... A takich rozstan spowodowanych śmiercią... eh, po prostu nie umiem ich zaakceptować...
juz rozumiem... jestem tym i wiesz, czlowiek to taka zdolna bestia ze wszystko jest w stanie przeskoczyc, wszystko jest w stanie przejsc. trzeba sie oswoic z tym i zyc. po prostu.
pozdrawiam cieplo i pozowle sobie dodac do obserw.
Prawdą jest to, co piszesz i ostatnio zaczęłam dużo pracować nad sobą i faktycznie - widzę swoje wielkie możliwości. Tylko, że czasami niektóre sytuacje (jak ta, na przykład) podcinają mi dosyć brutalnie skrzydła...
Kiedy choruje ktoś nam bardzo bliski, najgorsza jest bezsilność. Ze wszystkich sił chcemy mu pomóc, ale nie wiemy jak. Niestety coś o tym wiem... Ale pamiętaj, że nadzieja umiera ostatnia. Bądź z nim choćby duchem. I trzymaj się, po prostu się trzymaj.
Jestem z Nim cały czas, cokolwiek by się nie działo, cokolwiek by nie postanowił. Nawet poddać się. Aczkolwiek mam właśnie tą nadzieję i wiarę, wierzę, że Bóg widzi potencjał tego człowieka i dobrze Go poprowadzi.
Dawno cię nie widziałam. Cokolwiek się zdarzy tam gdzie są złe chwile mogą się pojawić pozytywne promyki. Lepiej trzymać się promyków, one dają nadzieje na te lepsze dni :)
Faktycznie, dawno tak naprawdę udzielałam się w blogsferze. Staram się. nie ze słomianym zapałem, tylko naprawdę staram się chwytać te promyki, bo stawka jest zbyt duża, by tak po prostu sobie odpuścić.
Staram się kompletnie nie załamywać, gdyż wiem, że to tylko pogarsza sytuację. Mam nadzieję, że te chmury przysłaniające słońce w końcu odejdą całkowicie.
Akurat ja to zawsze z chęcią pomagam. Ale niestety, ostatnio zauważyłam, że co niektore osoby to sobie nic z moich rad nie robią. Może myślą, że ja... no nie wiem, na poczekaniu takie rady wymyślam... a takie szczere doradzanie to nie jest łatwa sprawa.
O, hej, też bardzo się za Tobą steskniłam, fajnie, że postanowiłes tutaj zajrzeć ;) Staram się odpedzić wszelkie pesymizmy, ale... ciut to trudne jest :(
Niekiedy źycie daje nam szybki kurs dorastania... Źycie jest kruche, a my wciąż nie doceniamy tego co mamy... Najwaźniejsze, że przy Nim jesteś. Razem przez to przebrniecie i dacie radę.! My wszyscy tutaj głęboko w to wierzymy :*
Ja już ten kurs miałam kilka lat temu, teraz jestem już dorosła, zarówno psychicznie jak i w świetle prawa... Teraz to życie robi mi bardziej takie... ćwiczenia. Staram się Go wspierać najlepiej jak potrafię, dzisiaj napisał mi, że czuje się lepiej, mam nadzieję, że dalej tak jest.
Niby dlaczego masz się z Nim żegnać?
OdpowiedzUsuńNie chodzi dosłownie o chwilę obecną. To raczej obawy... oboje wiemy, że Jego choroba może skończyć się... w każdym bądź razie mój dobry kolega był chory na to samo. W końcu jego organizm się całkowicie wyczerpał...
UsuńNie myśl o tym. Korzystaj z Niego jak najwięcej. Im bardziej będziesz tak myśleć, tym bardziej będziesz się zadręczać.
UsuńTeż tak sądzę. Po prostu ten temat jest dla mnie trudny i zawsze, gdy bardziej mnie w życiu "dociska" to staję się właśnie taka przygnębiona...
UsuńTakie tematy w związkach zawsze są trudne. Ale miłość jest piękna i szczęśliwa! Oddajcie się tym nurtom, zapomnijcie o rzeczywistości. Przynajmniej na jakiś czas.
UsuńGdyby nie miłość nie wiem, jakbyśmy to przetrwali.
UsuńNaprawdę to jest cud. Wiem, że tylko tyle, a jednocześnie aż tyle - moją miłość i wsparcie - mogę Mu dać.
i to jest najpiękniejsze w takich związkach. najważniejsze też, że możecie dzielić się sobą wzajemnie.
Usuńchciałam poinformować o zmianie adresu na trujacy.blogspot.com oraz zmianie nazwy na Toksyczna. (musiałam się przenieść)
UsuńTak, to prawda. Nasze serca należą do siebie i to jest naprawdę cudowne uczucie.
UsuńW porządku, nie ma problemów, jeżeli chodzi o nowy adres ;)
UsuńOddać się drugiemu człowiekowi bez żadnych granic... To piękne co nas spotyka w miłości. Szkoda, że niektórzy nie potrafią tego docenić lub korzystać z niej jak najwięcej.
UsuńNie potrafią tego, ponieważ sami siebie nie akceptują, więc jak mogą np. pokochać kogoś innego tak prawdziwie...
Usuńnie są w stanie, a nie zdają sobie z tego sprawy.
Usuńa jednak do trzech razy sztuka; ludzie się lubią za bardzo wtrącać. ~Uzależniona/ Toksyczna
Są w stanie, tylko bardziej nie chce im się popracować nad sobą. Bo oczywiście, lepiej narzekać, zwalić winę na innych ludzi i “niesprawiedliwe życie“.
UsuńJejciu, masz gimnastykę z tymi przeprowadzkami.
taaak, skąd ja to znam. przez pewien czas ja żyłam w takim przekonaniu, aż w końcu wzięłam dupę w troki i ogarnęłam móżdżek.
Usuńno, ale czasami dobrze jest na świeżo coś od samego początku zacząć. :)
Robiłam podobnie i czasami dalej mi się coś takiego zdarza, ale staram się niwelować jak najbardziej tego typu zachowania. Wychodzi to lepiej dla mnie i przy okazji dla ludzi mających ze mną kontakt.
UsuńZawsze możesz zrobić bloga zamkniętego, aczkolwiek może nie będziesz zmuszona do tego :)
mi na szczęście nie. kiedy łapię się na tym staram się jakkolwiek odwrócić się do tego "czegoś" plecami i zrobi to własnymi rękoma.
Usuńnie, wątpię, żebym była do tego zmuszona. :)
To dobrze, też właśnie staram się tak robić, aczkolwiek wiem, że jeszcze długa droga przede mną, wiele pracy i ćwiczeń. Ale warto :)
UsuńOczywiście, że warto. Tu nawet nie ma o czym mówić. :) To miłe uczucie, kiedy możemy być samo z siebie dumni.
UsuńOczywiście trzeba też potrafić docenić też własne osiągnięcia, a z tym co niektórzy też mają problemy.
UsuńCo mu jest?:(
OdpowiedzUsuńChory jest... :(
UsuńSzkoda, że nie można kupić zdrowia, w tym momencie szkoda...
UsuńNiestety. Największy paradoks życia jest taki, że jedni w ogóle o siebie nie dbają, a otrzymują mniejsze konsekwencje niż ci, co o siebie dbają i nagle dowiadują się, że mają np. jakiś nowotwór.
UsuńDokładnie o tym samym myślałam sobie jak przeczytałam Twój post, dokładnie.
UsuńCzasami decyzje Boga są dla mnie kompletnie nie do pojęcia...
UsuńDla mnie też, życie jest niesprawiedliwe i kara chyba najbardziej tych, którzy sobie na to nie zasłużyli.
UsuńPonoć każdy z nas dostaje w życiu taki ciężar, jaki jest w stanie udźwignąć... Ja jakoś daję radę.
UsuńAle gdy On zdaje mi relację z tego, jak cierpi, to szczerze, powoli nie wiem, co mu radzić... walkę? On przechodzi przez takie bóle, że rozumiem Jego czasowe zrezygnowanie. Z drugiej strony nie umiem Mu powiedzieć, by sobie odpuścił...
To co się dzieje w takim człowieku jest chyba nie do pojęcia dla kogoś kto tego samego nie przechodził, wie, że chcemy dla niego jak najlepiej, że boli nas jak bardzo cierpi jednak też zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę gówno wiemy o tym co przechodzi i jak musi być mu ciężko.
UsuńJa sama ze zdrowiem nie mam najlepszej sytuacji. Pamiętam, jak coś mi w jelitach utknęło (taki drobny produkt uboczny przemiany materii), jak się z bólów zwijałam. Jeszcze trafiłam na niedoświadczonych lekarzy, ktorzy mnie kroić chcieli, bo osądzili, że to wyrostek.
UsuńA On te bóle ma kilka razy silniejsze. I chociaż sama nie wierzę we współczesna medycynę i uważam chemioterapię za najgorszy wynalazek, jaki człowiek mógł stworzyć, to jednak nie umiem Mu tego zabronić. Podobnie jak morfiny...
I taka jestem wewnątrz rozdarta, bo wiem, iż ta chemia Go niszczy, z drugiej strony wczorajsza noc, po dawce morfiny, w końcu była dla Niego spokojniejsza...
Coś między przytul a wypierdalaj... Po prostu.
UsuńMożna to tak też określić. Ja bym powiedziała po prostu: mózg rozjebany. Dosłownie.
UsuńOtóż to.
UsuńI co tu poradzić...
UsuńChyba nic... :(
UsuńA ponoć ZAWSZE jest “tyyyle możliwości“...
UsuńZawsze wtedy, kiedy ich nie potrzeba.
UsuńEwentualnie ode są, tylko my mamy w odpowiednich sytuacjach po prostu związane ręce.
UsuńTo też fakt.
UsuńPrzykry fakt.
UsuńBardzo, ale nie mamy na to wpływu. Wkurwiająca jest ta bezradność, co?
UsuńWkurwiająca i... destrukcyjna.
UsuńNo...
UsuńAż samo myślenie o tym jest dołujące...
UsuńBardzo.
UsuńEheheh...
UsuńWszystko ostatnio jakieś dołujące.
UsuńCzas w końcu z tego wyjść...
UsuńCiężko wypowiadać się teraz na te tematy, nie będę dociekać, co jest grane, ale życzę mu zdrowia mimo wszystko
OdpowiedzUsuńNie lubię pisać na blogu zbyt osobistych rzeczy tak dosłownie, bo już kilka razy miałam z tego powodu problemy.
UsuńPo prostu jest bardzo ciężko chory... Ale dziękuję, mam nadzieję, że chociaż lepiej się poczuje.
ja jednak wierzę w cuda.
OdpowiedzUsuńJa też... tylko w niektórych sytuacjach ta wiara mnie opuszcza i ciężko jest wtedy...
Usuńczasami opuszcza, ale są chwile w których nie możemy rezygnować.
Usuńja zawsze sobie mówię, że kiedy człowiek jest dobry to zasługuje na dobro.
Tak, to prawda. Nie powinno się poddawać, mimo. największych trudności.
UsuńZasługuje i napewno je ostatecznie otrzyma. Tylko dobrze by było, gdyby jego życie nie było zbyt podobne do losów Hioba...
W jakiś dziwny sposób utożsamiam się z tym tekstem, tymi słowami...
OdpowiedzUsuńPodobieństwo sytuacyjne?
UsuńZdecydowanie.
UsuńTak podobnie, a tak różnie...
UsuńNienawidzę tej bezsilności, gdy muszę patrzeć, gdy ktoś powoli gaśnie.
OdpowiedzUsuńNie wiem nawet co Ci powiedzieć. Trzymaj się? To bezsensu. Bądź silna. Dla Niego.
Ja nawet patrzeć nie mogę - zbyt wiele kilometrów nas dzieli...
UsuńTyle razy mam ochotę chwycić Go za rękę, wiem, że to by mu otuchy dodało. A przez GG i telefon nie można wszystkiego przekazać... Cóż, ale lepsze to, niż nic...
Właśnie potrzebuję siły. Siły, by Mu ją przekazywać i siły, by samej pogodzić się z rzeczywistością.
niestety wszystko się kończy. zawsze przychodzi pora na rozstanie. prędzej czy później. i nie jest to łatwe. dopadają nas chwile, kiedy te myśli wręcz rozsadzają naszą głowę, ale trzeba się otrząsnąć i korzystać z chwili obecnej.
OdpowiedzUsuńWłaśnie staram skupiać się na chwili obecnej, a dzisiaj napisał mi, że czuje się lepiej, wiec i mi ulzylo. Mam tylko nadzieję, że niezbyt napakowali Go morfiną...
UsuńA takich rozstan spowodowanych śmiercią... eh, po prostu nie umiem ich zaakceptować...
to najsmutniejsze, kiedy jestes tak bardzo obok, kiedy drugiego czlowieka masz tak bardzo w sobie i nie potrafisz zrezygnowac.
OdpowiedzUsuńNie potrafię, bo oddałam Mu część swojego serca, a On wypełnił też moje serce.
UsuńDlatego tak mnie Jego cierpienie boli.
juz rozumiem... jestem tym i wiesz, czlowiek to taka zdolna bestia ze wszystko jest w stanie przeskoczyc, wszystko jest w stanie przejsc. trzeba sie oswoic z tym i zyc. po prostu.
Usuńpozdrawiam cieplo i pozowle sobie dodac do obserw.
Prawdą jest to, co piszesz i ostatnio zaczęłam dużo pracować nad sobą i faktycznie - widzę swoje wielkie możliwości. Tylko, że czasami niektóre sytuacje (jak ta, na przykład) podcinają mi dosyć brutalnie skrzydła...
Usuńwiem co masz na myśli, ja teraz jestem bardzo pomiędzy. nie zależy mi na życiu, a obserwuję jak on o swoje walczy.
UsuńW ogóle Ci na życiu nie zależy? Nawet w najmniejszym stopniu?
UsuńKiedy choruje ktoś nam bardzo bliski, najgorsza jest bezsilność. Ze wszystkich sił chcemy mu pomóc, ale nie wiemy jak. Niestety coś o tym wiem... Ale pamiętaj, że nadzieja umiera ostatnia. Bądź z nim choćby duchem. I trzymaj się, po prostu się trzymaj.
OdpowiedzUsuńJestem z Nim cały czas, cokolwiek by się nie działo, cokolwiek by nie postanowił. Nawet poddać się. Aczkolwiek mam właśnie tą nadzieję i wiarę, wierzę, że Bóg widzi potencjał tego człowieka i dobrze Go poprowadzi.
UsuńDlaczego to wszystko musi być takie... skomplikowane?
OdpowiedzUsuńSzczerze, nie wiem, jaki to wszystko ma cel i sens...
UsuńA myślisz, że wszystko jakiś ma?
UsuńOsobiście nie wierzę w przypadki, także sądzę, że wszystko da się j a k o ś wyjaśnić. Tylko już z tym wyjaśnieniem są schody.
Usuń"Nie analizujmy, nie interpretujmy, czujmy"...
UsuńBoje się czuć...
UsuńDawno cię nie widziałam.
OdpowiedzUsuńCokolwiek się zdarzy tam gdzie są złe chwile mogą się pojawić pozytywne promyki. Lepiej trzymać się promyków, one dają nadzieje na te lepsze dni :)
Faktycznie, dawno tak naprawdę udzielałam się w blogsferze.
UsuńStaram się. nie ze słomianym zapałem, tylko naprawdę staram się chwytać te promyki, bo stawka jest zbyt duża, by tak po prostu sobie odpuścić.
Przykro mi, że masz tak nie fajny moment w życiu. Mimo , że Ci ciężko nie poddawaj się.
OdpowiedzUsuńStaram się kompletnie nie załamywać, gdyż wiem, że to tylko pogarsza sytuację.
UsuńMam nadzieję, że te chmury przysłaniające słońce w końcu odejdą całkowicie.
Na pewno tak będzie prędzej czy później wyjdzie słońce. Tak zawsze jest w życiu :)
UsuńMam tylko nadzieję, że nie będzie żadnej nawałnicy...
UsuńNie wiem, co mogłabym napisać.
OdpowiedzUsuń* przytula *
Jak będziesz przytulać, to pisać nie musisz.
Usuń* przytula bardzo, bardzo mocno *
UsuńDziekuje.
UsuńCoś się wymyśli :)
UsuńDo myślenia się nie nadaję ;D
UsuńAż tak źle? ;]
UsuńOstatnio jestem tak zmęczona, że praktycznie już nie myślę.
UsuńSkąd ja to znam...
UsuńNie da się zrobić czegoś, by się nie żegnać?
OdpowiedzUsuńTo chyba zależy tylko od tego, jak silny jest jego organizm.
UsuńBo albo się przeceniają i nie widzą nic poza sobą, albo nie wierzą w siebie w ogóle.
OdpowiedzUsuńNajczęściej nie wierzą i łudzą się, że od kogoś tą wiarę w siebie i samoakceptację otrzymają w prezencie.
Usuńkurde, komentarz źle postawiłam... no nic.
Usuńno to niestety się rozczarują. jeżeli sami nie są w stanie ich ogarnąć to nikomu nie będzie chciało się im pomagać.
Nie szkodzi, w sumie byłam pewna, że po prostu mialaś kłopot z opublikowaniem komentarza :)
UsuńNawet, jeżeli ktoś będzie chciał pomóc takiej osobie to ileż można wypruwać sobie żyły, jak ten nic nie robi, tylko narzeka - zwariować tylko można.
no dokładnie. poza tym jeszcze nie każdy jest chętny by pomóc innym. na głęboką wodę rzucają.
UsuńAkurat ja to zawsze z chęcią pomagam. Ale niestety, ostatnio zauważyłam, że co niektore osoby to sobie nic z moich rad nie robią.
UsuńMoże myślą, że ja... no nie wiem, na poczekaniu takie rady wymyślam... a takie szczere doradzanie to nie jest łatwa sprawa.
też lubię pomagać. cieszy mnie uśmiech na twarzach ludzi, których udało mi się wesprzeć. też mam kilka takich osób w swoim otoczeniu.
UsuńWłaśnie ten usmiech jest chyba najlepszą formą wynagrodzenia.
UsuńNie załamuj się i nie trać wiary. Nie myśl pesymistycznie, wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńP.S. Fajnie, że znów piszesz, steskniłem się za Tobą :)
J.
O, hej, też bardzo się za Tobą steskniłam, fajnie, że postanowiłes tutaj zajrzeć ;)
UsuńStaram się odpedzić wszelkie pesymizmy, ale... ciut to trudne jest :(
Jejku, jak miło ^^
UsuńA co Ci utrudnia to wszystko?
Właśnie ta niepewność...
UsuńNiekiedy źycie daje nam szybki kurs dorastania... Źycie jest kruche, a my wciąż nie doceniamy tego co mamy... Najwaźniejsze, że przy Nim jesteś. Razem przez to przebrniecie i dacie radę.! My wszyscy tutaj głęboko w to wierzymy :*
OdpowiedzUsuńJa już ten kurs miałam kilka lat temu, teraz jestem już dorosła, zarówno psychicznie jak i w świetle prawa... Teraz to życie robi mi bardziej takie... ćwiczenia.
UsuńStaram się Go wspierać najlepiej jak potrafię, dzisiaj napisał mi, że czuje się lepiej, mam nadzieję, że dalej tak jest.
To straszne mieć świadomość tego, że ktoś bliski nam umiera. Trzymaj się mocno i nie poddawaj :*
OdpowiedzUsuńNie chce się poddawać. Mam za dużo do stracenia w tej sytuacji...
Usuń