piątek, 16 maja 2014

Nie ma diabła - jest tylko CKE...

 Miałam wrócić dopiero pod koniec maja, ale po tych wszystkich sytuacjach z maturami stwierdziłam, że już teraz potrzebuję terapii. A ponieważ od dawien dawna jednym z moich ulubionych lekarstw na smutki jest pisanie notek – i tym razem postanowiłam wyrzucić z siebie to, co od jakiegoś czasu leży mi na duszy.
Zastrzegam, że notka będzie pełna narzekania, nerwów i frustracji, także, jeżeli nie chcesz, bym popsuła Ci humor, lepiej opuść to miejsce i zajrzyj za kilka dni, gdy mój stan psychiczny (fizyczny również) trochę się już polepszy.
 Nie ukrywam, że wiązałam nadzieje z tymi maturami. Niekoniecznie z powodu jakiś wymarzonych studiów, po prostu chciałam to napisać tak dobrze, by nie być zmuszoną chodzić na jakieś poprawki i przy okazji nie mieć kłopotów z rekrutacją, jeżeli już zdecydowałabym się studiować.
Chyba tylko moja mama i rodzeństwo wiedzą, ile wysiłku i pracy włożyłam w przygotowania do tych egzaminów. Zwłaszcza jeżeli chodzi o matematykę rozszerzoną. Mimo że urodziłam się w rodzinie inżynierów, nie jestem typowym ścisłowcem – mam w sobie i trochę humanistki jak i mnóstwo cech szalonej chemiczki, której myśli można porównać do istnych burz w probówce. Co do matematyki – kwestia zaniedbania, gdyż przez wiele lat nie dostrzegałam jej magii (w pierwszych latach podstawówki nie zrobiłam ani jednego zadania domowego – wszystkie rozwiązywała za mnie mama). Koniec końców, gdy przyszło mi zmierzyć się z matematyką rozszerzoną, stanęłam przed niezłym orzechem do zgryzienia.
Ale podjęłam się – od połowy stycznia codziennie robiłam zadania, szykowałam się do każdej próbnej matury. Wyniki stopniowo szły w górę – od 20% w listopadzie pod koniec kwietnia udało mi się osiągnąć wynik 80%. Czy stałam się geniuszem? Skądże znowu – w większości przypadków ratowały mnie tzw. „schematyczne zadania” jak nierówność z wartością bezwzględną, równania z parametrem, nierówności trygonometryczne (mój „konik”). Na początku uczyłam się ich na pamięć, później zaczęłam zgłębiać wszystkie mechanizmy i pamięciówki poszły w kąt. Naprawdę byłam z siebie dumna.
 Oczywiście sukcesy miały swoją czarną stronę. Spałam góra 4-5 godzin na dobę, prawie w ogóle nie wychodziłam z domu, co skutkowało niedotlenieniem, zawaliłam odżywianie, a przy moich kłopotach z jelitami jest wręcz to czyn niedopuszczalny. Ale powtarzałam sobie: „Jeszcze trochę, zobaczysz, jeszcze kilka tygodni...”.
 Niestety, CKE miało co do mojego rocznika inne plany. Tegoroczne matury to był... kosmos. Nie wiem, jak poradzili sobie np. uczniowie technikum, którzy oczekiwali choćby matury z matematyki rodem z zeszłorocznej.
Osobiście na podstawy nie narzekałam. Co prawda fragment „Wesela” mnie ciut przeraził, a na matematyce zrobiłam kilka głupich błędów, ale nie przewiduję wyników niższych niż 82%. Angielski podstawowy mam na 96% zaliczony. Niestety, była to tylko cisza przed burzą – maturą rozszerzoną z matematyki.
 Wiecie, nie tylko typowi ścisłowcy liczyli na dobre wyniki z tej matury. Mam przykład mojej koleżanki I.: marzy jej się od dawien dawna kierunek X (nie pamiętam tej nazwy, szczerze mówiąc). Patrząc na wymagania miała do wyboru rozszerzenia z: geografii, polskiego i matematyki. To pierwsze odpadło od razu, dziewczyna nienawidzi tego przedmiotu. Drugie... hm... szkoła nie była w stanie zapewnić jej możliwości uczęszczania na fakultet z języka polskiego na profilu biologiczno-chemicznym, musiałaby zmienić klasę. No to matematyka!
Przypadek I. był identyczny jak mój – tyle samo wysiłku umysłowego, nieprzespanych nocy i nadzieja na 70%.
 To, co dostaliśmy w arkuszach... było niepodobne do jakichkolwiek wcześniejszych matur z lat 2011 – 2013. A zwłaszcza z roku 2013. Arkusz nietypowy, zadania... cóż... mój kolega powiedział, że niektóre z nich miał na konkursie z matematyki... tylko że tam na 4 zadania miał 3 godziny – myśmy mieli tyle samo czasu na 11 zadań. CKE, czy was porąbało w tym roku?!
 Rozumiem – statystyki. W końcu za rok będzie już matura z nowej podstawy programowej i trzeba pokazać, jaka to ona skuteczna nie jest. Bo gdzie tam wiedza – liczą się liczby!
 Tylko dlaczego kosztem naszych marzeń? Nie każdy ma okazję uczęszczać do szkoły o zniewalającym poziomie nauczania. Nie każdego też stać na korepetycje.
Czy nikt nie wziął pod uwagę pracy tegorocznych maturzystów, godzin przesiedzianych nad książkami, próbnymi maturami?
Do czego zmierza ten nasz system? Potem ludzie będą dostawać pytania rodem z tych na tegorocznym teście gimnazjalnym:



I będą sądzić, że pisząc tego typu egzaminy są mądrzy... smutne oszukiwanie ludzi...

 Co do mnie... po matematycznej klęsce najpierw musiałam uspokoić I., która rozpłakała się tuż po wyjściu z auli... Ona już wie, że za rok czeka ją poprawka. Rok w plecy.
 Ja kryzys przeszłam dopiero po powrocie do domu... działałam jak w amoku – podarłam najpierw znaczną część kserówek z matematyki, po czym przepłakałam resztę dnia. Na następny dzień naszło mnie przeziębienie, a ja stałam się po prostu niewrażliwa na wszystko... Właściwie nie pamiętam jak doczytałam do wtorku zaległe 600 stron potrzebne do matury ustnej z polskiego. Nie wiem, jakim cudem nie zemdlałam dzisiaj na maturze z chemii, którą pisałam z taką obojętnością, jakbym z nią nie wiązała żadnych nadziei.

 A teraz... jestem po prostu zmęczona... Tymi wszystkimi przygotowaniami, porażkami i szokującymi upadkami... Wszystko miało wyglądać inaczej...
Czy mam w planach poprawiać te rozszerzenia? Na chwilę obecną mówię: nie. Zwłaszcza, że mam w planach za kilka/kilkanaście tygodni wyjechać na minimum rok za granicę (o celu wyjazdu napiszę w oddzielnej notce) i ani mi się śni wracać do Polski tylko po to, by po raz kolejny przeżywać ten cały stres i złości.

 Póki co serdecznie dziękuję CKE za zniszczenie moich planów i uświadomienie, że równie dobrze mogłam mieć te wszystkie powtórki w głębokim poważaniu.



18 komentarzy:

  1. Matury, matury :) Przyznam,że nie czytałam Twoich narzekań, jakoś etap matur mam daleko za sobą i w ogóle okropnej ostatniej klasy maturalnej. Nie wiem czy Cię pocieszę ale matura to tylko roczny nerw, potem się o niej zapomina i się do niczego nie liczy (jeśli idziesz na studia) bo jeśli chcesz tylko maturę no to jednak dobrze by wyglądała ładnie :P ale patrząc na to co oni Wam dają to dla mnie porażka. Z roku na rok jest coraz to głupsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupsze... jeszcze przed tymi ostatecznymi egzaminami mówiłam, ze “coraz glupsze jest“... teraz to się majstersztykiem wykazali, nie ma co. Szkoda tylko, że poziom w tym roku jest nieadekwatny do poziomu nauczania w naszym kraju. Nie wspominając o niesprawności jeżeli chodzi o rekrutację na studia, gdzie możemy się zmierzyć także z osobami, które pisały rok temu chociażby maturę, która była banalna, ale cóż... witamy w Polsce :)

      Usuń
    2. Ja się bałam bo zmieniałam studia i zupełnie inne przedmioty zdawałąm i one się nie liczyły do obecnego kierunku. Ale z racji tego,że to są studia zaoczne to się po prostu dostałam. Każdy się dostawał kto płacił. Ale po miesiącu się wykruszali. Więc jeśli ktoś nic nie potrafi to i tak nie będzie potrafił :P

      Usuń
    3. Tylko że ja myślałam nad studiami w UK. Choćby part-time, jakbym nie miała okazji pracować na full-time. Tylko że... cóż, biorąc pod uwagę to jak źle mi poszło z matmą, chemia to nie mam pojęcia jak mi dzisiaj poszła, to... chyba pozostanę tam na “zmywaku“ :)

      Usuń
  2. Racja, CKE nas w tym roku zniszczyło. Po prostu przeszli samych siebie. Ja też byłam początkowo załamana, trzeciego dnia matur przyszłam do domu i płakałam, że - za przeproszeniem - zje*ali mi przyszłość, że się nigdzie nie dostanę, że po co tyle się uczyłam... Teraz, po kilku dniach przemyśleń, wiem już, że za rok prawdopodobnie podchodzę jeszcze raz. Załapię się gdzieś, będę ostro wkuwać i mam nadzieję, że się uda... A miało być tak pięknie. Jedyna nadzieja, jaka nam pozostaje, to, że obniżą w tym roku progi. Przecież wygląda na to, że w całej Polsce matura wypadła fatalnie. Smutne tylko, że do propagandy na temat wspaniałej reformy użyto nas, biednych maturzystów z rocznika '95...

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzucił mi się w oczy Twój komentarz u góry o tym, że poziom nauczania w naszym kraju jest nieadekwatny do egzaminów. I niestety muszę Ci tu przyznać rację. Z drugiej strony to poziom poziomem, a drugą kwestią są nauczyciele (szczególnie matematycy), którzy w 90% wolą wysłać uczniów na korepetycje niż sami ich czegoś (dobrze) nauczyć. A ja wiem, że się da. Tylko trzeba chcieć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jak Ty, pisałam w tym roku maturę. Chodziłam do technikum, więc wzięcie jakiś przedmiotów rozszerzonych byłoby dla mnie trochę strzałem w stopę, bo przez 4 lata wszystko miałam w podstawie a w ostatniej klasie w domu byłam po 16 i musiałam siedzieć nad sprawami bieżącymi, których też było sporo.
    W każdym razie dla mnie nawet te podstawy nie były jakieś mega proste. Być może matma (dla osób, które ją rozumieją i mogły poświęcić jej więcej czasu) była prosta, ale np dla moich koleżanek, które mimo siedzenia, nauki i korków nadal jej do końca nie rozumieją, była nożem w plecy. I nie powiem, jestem zła na CKE. Wszyscy powinni mieć równe szanse na pójście na studia. Również uczniowie techników i ci, którym matma nie leży. Bo przecież nie jest to wykładnik inteligencji. A danie tak trudnych egzaminów jest zwykłym chamstwem i odstrzeleniem części uczniów. Mają gdzieś nas i nasze plany, marzenia. Ważne byle się wykazać i byle liczby były jak najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
  5. no cóż, zawsze ktoś będzie tym pechowcem wśród maturzystów, któremu tematy się nie trafią... no i niestety w tym roku trafiło na Ciebie. wielka szkoda, bo pamiętam z poprzednich notek jak bardzo się męczyłaś, starałaś i poświęcałaś swój wolny czas. jednak nie wszystko stracone. zawsze możesz pisać maturę jako absolwentka, a jeśli nie dostaniesz się na żadne studia to możesz poszukać jakiejś pracy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Tobą w 100%, matura w tym roku byla nie schematyczna przez co może polec więcej osób niż zwykle... Tak samo Potop i Wesele na polskim,ostatecznie pisalam to pierwsze, teraz czekac tylko na wyniki... Oby sie udalo! Oby! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż chyba zajrzę do zadań z tegorocznej matury ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciężko jest nic na to nie poradzisz.
    Ja była rocznikiem, który jako pierwszy szedł do gimnazjum oraz pisał nową maturę.
    Ale na studiach też nie jest lekko. Liceum to jeszcze się nauczyciele Tobą przejmują, a na studiach maja w dupie. Np. ja za tydzień mam 3 egzaminy jednego dnia :/ i muszę prace mgr napisać

    Nie można się załamywać, głowa do góry :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze było tak, że część osób musi polec. Ale wcale to nie oznacza, że to jest wyznacznik włożonej pracy w przygotowanie się,

    OdpowiedzUsuń
  10. Przykro mi, ale tak właśnie robią. Zmusząją tym do wyjazdu za granicę. Nie wiem czy będzie sens byś wracała. Za granicą prawdopodobnie czeka cię lepsza przyszłość niz tu w Polsce. Tutaj niszczą polaków nie wiem po co :/

    OdpowiedzUsuń
  11. To smutne, człowiek musi odpowiadać dziś pod klucz i trafić na litościwego egzaminatora, wiedza się nie liczy. Ja już studiuję i powiem Ci, że ostatnio doszłam do wniosku, że sesja to pikuś do matury. Poprawki nieraz po trzy razy, czasem wystarczy się pouśmiechać, czasem można ogarnąć warunek. Ale matura była i dla mnie kosmosem totalny. Cóż Ci mogę rzec... mam nadzieję, że mimo wszystko jakoś to będzie. Wiem, jakie są tegoroczne matury, bo mój brat też przez nie przychodzi. Mimo wszystko trzymam kciuki. Może wcale nie okaże się tak źle, no.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja nigdy jakoś specjalnie korepetycji nie potrzebowałam :) dawałam radę i to się liczyło.
    Ogólnie nie da się zadowolić wszystkich... Matma rozszerzona? Super! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. No niestety czasem tak bywa, ale przyjdą wyniki to wszystko się okaże - może wcale nie będzie tak źle jak się tego spodziewasz. Z resztą nie ważny jest wynik, ważne jest to, co masz w głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na matmę nie mam co liczyć. Mogę jeszcze mieć nadzieję związaną z chemią... zobaczy się...
      Tylko znasz nasze realia... w rekrutacji na studia nie ma rubryczki “Co takiego masz w głowie?“ :)

      Usuń
    2. Ale tylko to co masz w głowie, Ci się w życiu przydaje :)
      Chociaż kiedy mi źle pójdzie egzamin to wolę dostać 2, żeby go móc poprawić. Poprawa to szansa na 100 % :) Więc może lepiej nie zdać niż mieć 30 %? :)

      Usuń