Niestety, wewnątrz mnie istnieją pewne... blokady. Nazywam je Zdradzieckimi Głosami, które zawsze, gdy podejmuję jakąkolwiek decyzję, muszą wtrącić swoje trzy grosze.
Nie ukrywam, kiedyś żyłam z nimi w jako takiej symbiozie, gdyż były one idealną formą wymówki. Choćby mój okres maturalny jest na to idealnym przykładem.
Matura rozszerzona z matematyki – plan B w moim przypadku, jednakże wiązałam z nim często większe nadzieje niż z innymi, "ważniejszymi" opcjami. Cholernie długo się do tego przygotowywałam. Wszyscy mi mówili: „Uczysz się. Jesteś zdolna. Będzie dobrze!” - odpowiadałam: „Taaak, oczywiście, że będzie dobrze...”. Nie wierzyłam w to. Właściwie to wierzyłam, ale była to słaba siła w porównaniu z tym, co żyło w moim umyśle: „A co, jeżeli nie dasz rady? Przecież nigdy nie przykładałaś się do matematyki, myślisz, że te kilka miesięcy pracy wszystko naprawi? Co z tego, że ostatni arkusz napisałaś na 80%, zobaczysz jak 9. maja Ci dowalą!”. Cóż... z tym „dowaleniem” chodziło mi może o dwa... góra cztery naprawdę nierozwiązywalne zadania... tymczasem takich zadań trafiło mi się jedenaście. Po powrocie do domu i sprawdzeniu przykładowych odpowiedzi przepłakałam resztę piątku, część weekendu, drugą część przechorowałam. Ale zamiast wniosków w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl: „Wiedziałam, że tak będzie!”. Wygodne, czyż nie?
Takie sytuacje towarzyszą mi od kilku, jak nie od kilkunastu lat. Zawsze, gdy próbuję pozytywnie nastawić się do jakiegoś przedsięwzięcia, wewnątrz mnie drzemie coś znacznie silniejszego: strach przed porażką, obawa przed oddaniem sukcesu
Od kilku miesięcy jestem w trakcie organizacji mojego planu i marzenia w jednym, który mam zrealizować już w niedalekiej przyszłości. Niestety, te moje czarne myśli sprawiają, że praktycznie nie zrobiłam jeszcze żadnych postępów. Nawet, jeżeli już coś zapowiada się obiecująco, zaraz pojawiają się dzwoneczki „alarmowe”: a co, jeżeli (...)?, a co, gdy (...)?.
Koniec końców, nawet te chwile postępów po prostu rozpływają się w powietrzu, a ja pozostaję w tym samym miejscu, w jakim byłam jeszcze kilka miesięcy temu...
A dzisiaj moją pierwszą myślą zaraz po przebudzeniu był zamiar pozbycia się tych wszystkich pesymistycznych podszeptów. Nigdy nie lubiłam ograniczeń, a te wymówki... właściwie coraz bardziej mnie męczą, w ogóle mi nie pomagają
Mój plan-marzenie chciałabym wprowadzić ostatecznie w życie w okresie lipiec-sierpień (na razie napiszę jedynie, że ma to związek z moim wyjazdem za granicę – więcej dowiecie się za jakiś czas). Wiem, że nie należy zbytnio wybiegać w przyszłość i nadmiernie planować, ale też nie mogę siedzieć bezczynnie na moich pięknych czterech literach i czekać, aż wszystko samo się załatwi.
Postanowiłam więc otwarcie poprosić Was tutaj o pomoc: może Wy znacie sposoby na wykurzenie z życia tych Zdradzieckich Głosów raz na zawsze?
bardzo chciałabym również poznać sposób na takie wykurzenie... Ale my ich jeszcze nie znamy, ale jest udowodnione naukowo, że takie sposoby są. Ja skutecznych dla siebie szukam na stronach, które znajdziesz na moim blogu po prawej w stronie w zakładce "Znalezione w sieci" :)
OdpowiedzUsuńJa akurat zapewnień naukowców nie potrzebuję, wystarczy że spojrzę jak moja mama zmieniła się po śmierci Taty czy po prostu na jakiś innych ludzi sukcesu - od razu wiem, że istnieją sposoby pokonania tych wewnętrznych, złych głosów.
UsuńTo będę musiała sobie przestudiować dokładniej tą Twoją zakładke :)
Albo porozmawiać z mamą - skoro masz kobietę sukcesu przed nosem i możliwość zadawania jej tysięcy pytań - to czemu miałabyś poszukiwać po omacku? :)
UsuńRozmawiam z nią bardzo, bardzo często. Wiele mi już wyjaśniła, niestety, potrafię być czasami ciut nieznośna, a ją szlag ze mną trafia - jestem jej istną kopią z przeszłości. Plus kopią babci, serio czasami ciężko ze mną wytrzymać :p
UsuńDoskonale to rozumiem, bo też jestem złośliwa a często wredna, więc życie ze mną nie jest łatwe :)
UsuńMój kolega raz mnie nazwał niepoprawną egoistką... co prawda było to w żartach, bo czegoś mu tam dać “nie chciałam“... ale jednak w tym określeniu też jest pewna prawda :)
UsuńNie, egoistką to bym Cię raczej nie określiła :)
UsuńNie znam Cię jeszcze zbyt dobrze, postaram się zwrócić na to uwagę, ale nie sądzę, byś była egoistką.
Po pierwsze dlatego, że chciałabyś spełnić oczekiwania rodziców, babci, o czym pisałaś niedawno. To nie jest cecha egoisty :)
Cóż, przyznam, że np. w stosunkach z moim młodszym rodzeństwem bywam czasami egoistyczna. Ale ma to swoją przyczynę, może kiedyś to na blogu omówię. Nie raz mi wstyd, bo od starszych sióstr to się wielce dojrzałej postawy oczekuje, a ja to cóż... czasami tym wymogom nie jestem w stanie sprostać :)
UsuńA duża jest różnica wieku między Tobą a rodzeństwem? :)
UsuńZ resztą ja też jestem najstarsza i zawsze wszystko młodszym zabierałam :P Ale przez to że pierwsza zaczęłam zarabiać, też pierwsza zaczęłam im dawać kasę :P
Nie aż tak - niecałe 3 lata między mną i moją siostrą oraz niecałe 6 lat między mną i bratem :)
UsuńAkurat moje rodzeństwo ma lżej ode mnie, ale to długa historia, w sumie też wszyscy przez piekło przeszliśmy.
Mimo tego, że potwornie mnie wkurzają to cieszę się, że istnieją w moim życiu :)
Bardzo podobnie jak u mnie ;) u mnie jest 3 i 5 :P
Usuńnawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem :)
Faktycznie podobnie ;p Także wiesz, jak to jest ;)
UsuńNo wiem wiem, ale nie martw się, z wiekiem będziecie coraz bardziej zżyci i coraz bardziej będziecie myśleć o sobie nawzajem :)
UsuńNiestety, u nas występuje konflikt charakterów. Ja miałam cięższe i bardziej ograniczone dzieciństwo i często jestem... hm... taka bardziej zamknięta w sobie albo reaguję agresją (słowną). Moje rodzeństwo to szalone ekstrawertyki, żadnych barier wewnętrznych właściwie nie posiadają.
UsuńZobaczysz, że to się z czasem zmieni :P jak dorośniecie, wszyscy złagodniejecie :P
UsuńCo tu się tak krwawo zrobiło? :P Normalnie a la Stefcio King xD
Mam nadzieję, że będziemy się dogadywać, jakkolwiek nasze losy się ułożą :)
UsuńBo jak jest Joker to jest krew :p
pogoda mnie natchnęła do tego szablonu. Zrobiłam przy okazji jeszcze dwa jaśniejsze, więc jak przestanie deszczyć to wrócę do jakiś weselszych wystrojów :)
Na pewno :P najlepiej się będziecie dogadywać jak przestaniecie ze sobą mieszkać :P
UsuńRozumiem w takim razie doskonale, bo mnie ta pogoda też nie nastraja kolorowo...
Taa, moja siostra napewno mnie pokocha, gdy wyjadę i zostawię jej do dyspozycji cały pokój. Już teraz robi plany, co gdzie będzie stało i które z moich rzeczy sobie przywłaszczy, a które wyrzuci. :p
UsuńDokładnie. Ja np. potrzebuję słońca, bez niego mam ochotę przespać cały dzień *.*
A to masz zamiar gdzieś wyjechać? :P
UsuńJa jak nie ma słońca to poważnie mam depresje i nie widzę sensu życia - naprawdę. Wystarczy mnie poczytać zimą...
Tak, wyjeżdżam za granicę za kilka-kilkanaście tygodni - to jest mój plan-marzenie, o którym pisałam w tej notce ;P
UsuńZimą? To w listopadzie jesteś cała w skowronkach? ;>
Moja rada: olej wszystko i wbijaj na Pomorze! ;)
OdpowiedzUsuńMhmm, opłać mi przejazd, to przyjadę bardzo chętnie :)
UsuńWiesz, opłaciłbym... gdybym miał z czego :c
UsuńZnam ten ból :(
UsuńCzyli nici z mojej pomocy? :c
UsuńEh, wszystko na to wskazuje :)
UsuńNo i co w tym jest takiego śmiesznego?
UsuńRaczej kto:Ty ;)
UsuńSo charming...
UsuńJeszcze jak :)
UsuńPo maturach est taki okres, kiedy zastanawiamy się, czy juz na pewno jesteśmy wolni, czy możemy w końcu odetchnąć. Ale takie głosy nadal siedzą w głowie. Ja też przepłakałam swoją maturę z matematyki...
OdpowiedzUsuńTeraz, gdy tak dłużej nad tym dumam to myślę, że człowiek jest właściwie wolny cały czas, tylko właśnie sam sobie tą wolność odbiera - głównie dzięki tym czarnym myślom.
UsuńOjoj... a masz na myśli podstawę czy rozszerzenie?
jest tzw. agare contra (nie wiem, czy dobrze napisałam, ale mniejsza z tym - chyba wiesz o co może mi chodzić). im bardziej coś Cię powstrzymuje lub blokuje to na przekór i zrób to!
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to przypadkiem nie pisze się “agere“, ale wiem, o co chodzi :)
UsuńWłaśnie jakiś buntownik cały czas mnie wzywa do takiego działania - ale nie ukrywam, że łatwiej byłoby bez tych podszeptów “Co, jeżeli (...)?“.
a tam, 'jeżeli'... każda z naszych małych lub większych podświadomości musi mieć choć chwilowe ujście. trzeba pozwolić naszej naturze działać. :)
UsuńNajgorzej to chyba tak całkowicie się zablokować.
UsuńZmiany przychodzą same ;)
OdpowiedzUsuńWiększość tak - ale ja chciałam taką “z wyboru“ :)
UsuńMi się to nigdy nie udawało, jestem tchórzem ;D
UsuńJa byłam “tchórzem“ przez ponad 18 lat, chcę to zmienić :)
UsuńCiężko jest to zmienić ;P Ale powodzenia życzę :)
UsuńBez zniechęcania mi tu, proszę :p
UsuńAj, sorry ;P
UsuńNa razie mnie nie zdemotywowałas, więc nie masz za co :p
UsuńTo dobrze ;D
UsuńAh, jaka ja łaskawa ;p
UsuńMiłosierna ;P
UsuńCzuje się jak jakaś święta *.*
UsuńWiem, dziwnie to wygląda ;p
UsuńMoże jakąś litanię Ci pierdyknąć do Twego miłosiernego serca? ;D
UsuńPlus 20 zdrowasiek na dobry sen ;p
UsuńHaha ;D
UsuńEjj, to baaardzo poważna sprawa ;p
UsuńSerio? ;D
UsuńWiesz, miałam koszmar tej nocy, więc winę mogę zrzucić na Ciebie ;)
UsuńTeż przeżywałam koszmar ;D
UsuńSenny? :p
UsuńPracowniczy ;P
UsuńJakieś szczegóły? ;>
UsuńNockę miałam... dosyć ciężką nockę.
UsuńCiekawie to brzmi ;)
UsuńO pracy mowa, no ;P
UsuńJa też czasem tak mam, że nagle coś robię, czego wcześniej nie spróbowałabym.
OdpowiedzUsuńKiedyś musi być ten pierwszy raz :)
UsuńWszystkiego trzeba spróbować, żeby nie żałować.
UsuńSzkoda tylko, że niektóre skutki tego próbowania są... ciut bolesne :)
UsuńWszystko zależy od sytuacji. Czasem nie warto próbować.
UsuńZależy też od kaprysu naszego zdrowego rozsądku.
UsuńPewnie, coś w tym jest.
UsuńZawsze jest jakieś ziarnko prawdy.
UsuńPewnie :)
UsuńDobrze, że się w tej sprawie zgadzamy :)
UsuńA u mnie bez zmian. Ale przynajmniej wiem, jaki jest i nie zazdroszczę jej jak znajdzie się w takiej sytuacji. Chyba, że na siłę będzie próbować mi coś udowodnić.
UsuńTo tym bardziej tamta będzie miała przekichane, jeżeli on będzie chciał być dla niej "idealny" tylko dlatego, by Tobie czegoś dowieść.
UsuńNie wiem, możliwe. Ale wydaje mi się, że udawanie i tak prędzej czy później znudzi mu się.
UsuńMoże wtedy jakoś się... ogarnie...
UsuńNowa notka po spotkaniu.
UsuńCzas na chwilę prawdy.
UsuńI?
UsuńMam wrażenie, że przeczytałam o kolesiu, którego można zakwalifikować do przedziału wiekowego 16-19 lat. O.o
UsuńSzkoda gadać.
UsuńTrochę to wszystko zbyt skomplikowane.
UsuńNie tylko Ty tak uważasz. A po za tym nie wiem, czy rzeczywiście kogoś ma a takie tłumaczenie, że jestem za młoda i uważa, że byłam tylko zauroczona to nie wymówka. Czas pokaże, bo nie ma co gdybać. Pozostaliśmy na etapie znajomych, ale po rozmowie sms uważam, że jeszcze wiele może się wydarzyć.
UsuńCóż, "etapy znajomych" też są różne. Raz kontakt urywa się całkowicie, w innym przypadku faktycznie wypadnie jakieś koleżeńskie spotkanie od czasu do czasu i "cześć" podczas mijania się na ulicy... albo jest jeszcze jedna kategoria, do której zalicza się m. in. Twój przypadek i chyba trzeba to nazwać... "Szczególne zdarzenia losowe"...
UsuńNo właśnie. Też myślę tak jak Ty. Gdyby to był dla niego etap zamknięty to zerwałby wszystkie kontakty, żeby jej nie ranić. A na jej miejscu trochę bym się bała, że może jeszcze czujemy do siebie miętę. Ale zobaczmy co będzie. Nie wiem co myśleć o tym wszystkim. A po za tym chyba koleżanki na koniec nie całuje się w usta, chyba, że ja już mam jakieś schizy.
UsuńTen pocałunek był w sumie dla mnie najdziwniejszy... koleś, niestety, ale ma tupet...
UsuńNie myśl o tym za wiele, po prostu działaj. :D
OdpowiedzUsuńNa moje nieszczęście, jestem typem osoby kochającej wszystko analizować ;p
UsuńA może jednak okaże się, że ta matura nie poszła aż tak źle?
OdpowiedzUsuńChociaż odrobinka optymizmu musi zostać;)
Hmm czy jest jakiś dobry sposób. nie wiem. Sama mam z tym problem i to dużo częściej niż często. Chcę coś zrobić, ale sama siebie tak "dobiję" i zniechęcę, że nawet nie mam sił, żeby wstać z tego łóżka.
Myślę, że tutaj chyba najważniejsze jest to, żeby nie poddawać się tym myślą/głosom, tylko mimo wszystko robić temu wszystkiemu wbrew.
pozdrawiam ;)
Przy łaskawym kluczu będę mieć maksimum 40-50%, więc raczej pożytku z tego nie zrobię :p ale napisałam wszystko, co byłam w stanie napisać, myślę że to też się liczy, mimo że fakt ten istnieje wyłącznie w mojej świadomości.
UsuńDziałać trzeba, nie powinno się napewno całkowicie poddawać tym złym myślom, jakkolwiek są one czasami “kuszące“ - mam nadzieję, że niebawem z tego stwierdzenia stworzę praktykę :)
mnie także często ograniczają te negatywne myśli. nie pozwalają mi czuć się swobodnie i robić tego, na co mam ochotę. a czasami trzeba je naprawdę odrzucić i dać ponieść się chwili. oczywiście z odrobiną rozsądku - haha, no, bo jakże inaczej, prawda?
OdpowiedzUsuńja zdawałam tylko podstawę, ale podeszłam do tego na luzie. mam ambicje, wymagam od siebie wiele, ale co z tego, skoro jestem ogromnym leniem bez większych chęci? nieczęsto umiem się zmotywować. no, ale stwierdziłam, że będzie, co będzie, świat mi się nie zawali, a maturę i tak mogę poprawić.
Ja postanowałam, że będę powoli odgradzać się od tych myśli. Dalej mnie one nachodzą, ale nie chcę, by przejęły nade mną kontrolę - chcę też coś czerpać z życia.
UsuńPodstawami to ja się w ogóle nie przejmowałam. Co prawda idealnie mi nie poszło, na matmie mialam kilka minut “zawieszenia“, przez co nie zdążyłam z jednym dowodem, machnęłam się gdzieś w zadaniu z turystą i dwóch-trzech zamkniętych, ale poza tym nie było najgorzej in my opinion. Mam nadzieję, że na poprawkę skazana to nie będziesz.
trzeba wierzyc w siebie i myslec pozytywnie bo wszystko zaczyna sie w glowie bo jesli sama nie wierzysz ze Ci sie uda to jak cos ma Ci wyjsc... tez czasami bywa tak ze mimo wysilku cos sie nie udaje ale pamietaj by sie nigdy nie poddawac! trudnosci sa po to by je pokonywac!
OdpowiedzUsuńFakt, najważniejsze to całkowicie się nie poddawać, mimo że czasami szlag mnie trafia, gdy pomimo starań wszystko się wali.
UsuńAle teraz akurat poddawać się nie mogę.
Ja też płakałam w czasie matur, także rozumiem ten smuteczek.
OdpowiedzUsuńHmm, jeśli te głosy siedzą w Twojej głowie, tylko Ty sama we własnej osobie możesz je przegonić :) Niestety nie znam na to jednej i sprawdzonej recepty. Wiem tylko, że czasem warto zaryzykować i postawić coś na jedną kartę. Jedna z mądrości internetowych głosi, że gorzej jest żałować czegoś, czego się nawet nie spróbowało. Banał, ale chyba prawdziwy.
Chyba sporo się łez polało w tym roku - a to wszystko dzięki CKE! <3
UsuńNo tak, muszę w sobie znów zbudzić naturę uparciucha i zacząć dazyc do tego mojego celu, bo żałować niczego nie chcę, mam za duzo do stracenia.
Przez całe moje matury myślałam o ich zakończeniu, stres dla mnie był nie do wytrzymania... I w czwartek w 3 tygodniu maja jak usiadłam w domu sama nie wierzyłam, że to już koniec. Również potrzebuje nowości i zmian. Czegokolwiek innego, by zabić w głowie głosy, które mówią, że matura źle poszła, że studia za trudne i nic z tego, że do wszystkiego jestem nijaka.
OdpowiedzUsuńZeślijcie siłę i optymizm wszystkim maturzystom, mimo że już po maturach.
Ja jakoś się od tego odcięłam... Wiem, że napewno matematyka nie poszła mi tak, jakbym tego chciała, reszty wolę nie "przewidywać". I tak zbytniego wpływu na to nie mama, chyba że sama bym swoje prace sprawdzała i dopisała parę punktów ;P A nawet takie oszukiwanie nie wyszłoby mi na dobre ;)
UsuńTobie też radzę już się odciąć od tego chaosu, mamy to nareszcie za sobą.
Czasami ciężko się odciąć, gdy bombardują cię tym znajomi/rodzina z każdej strony...
UsuńJeszcze o tym chcą u Ciebie mówić? Myśmy ze znajomymi definitywnie ucięli ten temat. A rodzina... cóż, moja babcia też mnie jeszcze męczy, pewnie pomeczy mnie jeszcze mój biologiczny ojciec, jak go odwiedzę. Może warto powiedzieć, że nie chcesz już o tym rozmawiać?
UsuńMówię, krzyczę, ale wiesz... rekrutacja się zbliża i wszyscy chcą wiedzieć gdzie będę studiować. Idiotyzm. Wszystko okaże się w lipcu. Spokoju ludzie, spokoju.
UsuńU mnie to chyba wszyscy tak po cichu przeżywają. Jestem z biol-chemu, wiem że np. ci, co chcą iść na medycynę albo będą mieć przez rodziców zafundowane płatne studia, albo zafundowane korepetycje, bo z tego co słyszałam to nikomu matura z chemii nie poszła na 90%. Mnie nie stać ani na jedno, ani na drugie, mamy naciagać nie chcę, ojciec już przy płaceniu alimentów marudzi, więc do niego też się nie zwrócę. Zresztą, szkoła i ten system zrobili mi w głowie jeden wielki mindfuck, potrzebuję czasu, by pomyśleć, co tak naprawdę chcę robić w życiu - także ja jestem z tych, co biorą w tym roku gap year i wyjeżdżam z Polski.
UsuńPrzychodzi mi do głowy tylko wesoły szumik w głowie ale to raczej na krótką metę :p ale wyjazd w ciekawą miejscówkę - zdecydowanie tak :)
OdpowiedzUsuńJa to bym wolała taki wesoły szumik od chichotów jakiegoś lucyfera ;P
UsuńA nowe miejsca to zawsze nowe możliwości ;P
Ale po szumiku to wtedy Lucyfer krzyczy więc nie wiem co gorsze :P
UsuńAh, więc szumik to taki support? ;p
UsuńDokładnie tak :D Wesołe preludium to świetnej zabawy :P
UsuńA potem impreza na całego - z licznymi bisami ;p
Usuńbisy, poprawiny, powtórki - i tak w kółko :P
UsuńPytanie: kiedy powiedzieć sobie “dosyć“? :p
UsuńHmm, jakoś na jesień? :P
UsuńNiech zgadnę... w listopadzie? ;P
UsuńMyślałam o październiku ale listopada też spoko :P mam wtedy urodziny więc uważam, że to fajny miesiąc :D
UsuńO, czyżbyś też należała do grona skorpionów? ;)
UsuńOsobiście jestem posiadaczką całej watahy głosów, które zawsze są na tak i zawsze mają jakiś dziwny plan na mnie. Sytuacja jest zupełnie odwrotna, bo trzeba je powstrzymywać, aby nie namawiały na głupoty ;p Próbując jednak postawić się w tej sytuacji - może wystarczy nie planować i dawać się ponieść temu, co los przynosi? Kiedy za dużo się myśli to i czarne scenariusze się mnożą. ;)
OdpowiedzUsuńJa plany postanowiłam traktować jako zło konieczne, bo mimo że żyłam nimi tyle lat - nigdy ich nie lubiłam. Ale jednak muszę jeden ważny punkt zrealizować - właściwie nie "muszę", lecz chcę. Ale takie poddanie się losowi też pod uwagę biorę - przynajmniej częściowe ;P
UsuńA takie głupoty, jak opisywałaś w swoim przypadku... czasami też są warte realizacji - choćby dla wspomnień ;)
Sama nie zdawałam rozszerzonej matematyki, bo jestem noga z matmy i dla mnie podstawa była trudna, ale słyszałam, że rozszerzenie było koszmarne. Po tych maturach czułam się wypompowana z sił i staram sie nie myslec o wynikach. Mysle, że wiekszość reagowała tak jak Ty.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co oni w tym roku wymyślili, że dali cuda na kija na rozszerzenia z fizyki czy matematyki, a na rozszerzoną maturę z polskiego dali lektury z gimnazjum - mindfuck.
UsuńMimo to cieszę się, że mam to już za sobą, obojętnie jakie tam wyniki otrzymam w czerwcu.
W sumie to nie wiem, ale często miewałam tak jak Ty, ale jak chciałam żeby mi się coś udało, uparcie w to wierzyłam, robiłam wszystko ku temu, żeby tak właśnie było.
OdpowiedzUsuńChyba najlepszym wyjściem w tym wypadku jest wytrwałość. Uparta też potrafię być... czasami... więc mam nadzieję, że mi się uda.
UsuńZ pewnością się uda. ;)
UsuńSzkoda tylko, że jestem ciut niecierpliwa ;p
UsuńJa tak samo. ;)
UsuńWitam w klubie nienawidzących czekać :p
UsuńNo więc witam. ;)
UsuńPrzytulnie w tym gronie ;P
UsuńZdecydowanie. ;)
Usuń;)
Usuńhehe jakby słyszała siebie. Coś w tym jest, że czasem coś na podpowiada, że się nie uda itp. Ale nie ma co się poddawać. Ja sobie wtedy myślę, a pokarze Ci, że się mylisz :P
OdpowiedzUsuńCzyli trzeba być upartym jak osioł, po prostu :p
Usuńmam nadzieję, że nie okaże się to walką z wiatrakami.
Na pewno nie tym bardziej jak ktoś na coś zapracował
UsuńMiło jest zobaczyć, chociaż czasami, rezultaty tej pracy.
UsuńOj tak bardzo :)
Usuńp.s. ale się tu mroczno zrobiło :)
Cóż, obyśmy miały jak najwięcej takich chwil :)
UsuńHaha, tak trochę ;p od dawna chciałam ten obrazek w szablonie zastosować, a ta nagła zmiana pogody na szarą i deszczową wreszcie mnie do tego natchnęła ;)
Wszędzie można znaleźć natchnienie :)
UsuńNa całe szczęście - inaczej w naszym życiu panowałaby jedna, wielka pustka :)
UsuńW końcu życie samo w sobie jest inspiracją :)
UsuńWspółczuję tym, którzy w stu procentach nie potrafią tego docenić.
UsuńTo jeszcze ujdzie nie każdy musi być twórczy. Gorzej jak ktoś całe życie się nudzi tego nie rozumiem
UsuńTo już chyba jest przesada i jakieś głupie przekonania.
UsuńRobić tym głosom na przekór.
OdpowiedzUsuńU mnie niestety te głosy mają postać ludzką :(
Chyba jedyne trafne wyjście.
UsuńZakneblować!
Jedyne jakie wpadło mi do głowy XD
UsuńAle że tak wszystkich? D:
Pokrywa się z pomysłami innych, więc widać - to najlepsza idea ;P
UsuńTych, którzy naprawdę Cię krępują.
Widocznie tak :)
UsuńCała prawie rodzina mnie krępuje, walczę od lat z nimi :)
Ale tak bardzo i nieznośnie Cie krępują, czy to po prostu wynika np. z miłości?
UsuńZ miłości? Raczej wątpię. Uważają mnie za bezużyteczną osobę, która nic w życiu nie osiągnęła i weź tu próbuj cokolwiek zdziałać przy zerowym wsparciu :(
UsuńRodzina nie powinna tak osądzać swoich bliskich...
UsuńNigdy nie ma na to dobrej metody, jeśli chcę się coś zmienić w swoim zyciu ti trzeba naprawdę tego chcieć, kiedy juz sie zacznie i bedzie widac tego pozytywne efekty, to potem same z siebie będą wypływać jakies dobre przedsięwzięcia... ja chcialam zmienic cos w swoim zyciu, zarejestrowalam sie jako bezrobotna a tu nawet miesiaca nie zdazylam nia byc, kwestia wiary... zaczelam sie tez modlic do Jana Pawla II.... czuje ze wysluchuje moich prosb w 100% ;)
OdpowiedzUsuńWiara czyni cuda - tu mogę potwierdzić. Mam nadzieję, że fakt, iż naprawdę mi na pewnej sprawie zależy, wypędzić ze mnie te ciche demony, które tylko uprzykszają mi życie :)
UsuńTrochę jest skomplikowane.
OdpowiedzUsuńPoradzisz sobie, wierzę w Ciebie.
UsuńMuszę.
UsuńNie popieram tego słowa.
UsuńCwicze od poniedziałku więc zakwasy poszly juz w zapomnienie :p
OdpowiedzUsuńJa od wtorku, chyba jednak z tym wyciskiem to przesadziłam :D
UsuńA jakie cwiczenia wykonujesz? :D
OdpowiedzUsuńCwiczę z Mel B - po dwa bądź trzy zestawy 10-minutowe - to w domu. Tak to jeszcze jeżdżę na rowerze - albo stacjonarnym, albo zwykłym - teraz całe szczęście mam już na to czas :)
UsuńJa też nareszcie mam czas dla siebie, czas najwyższy na 5 minut dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńMinimum pięć, w końcu nie trzeba martwić się o jutro :)
UsuńNie wiem, czy da się je wykurzyć, ale na pewno można je ignorować. Zawsze będą pojawiały się wątpliwości, ale przecież żeby coś osiągnąć, trzeba zaryzykować. :)
OdpowiedzUsuńAh, to cudowne ryzyko... chyba będę musiała się z nim pogodzić, bo nie chcę się poddać :)
UsuńI tak trzymaj. ;) Nawet jeśli się nie uda, nie będziesz żałowała, że nie spróbowałaś.
UsuńNo tak, aczkolwiek nie biorę w tym przypadku opcji, że się nie uda - ewentualnie realizacja może się ciut wydłużyć ;)
UsuńTak też można na to patrzeć. ;)
UsuńTo jedyna opcja. Mimo że moja mama trochę chce mnie zniechęcić :/
UsuńMiałam na myśli przysłowiowe pięć minut ;)
OdpowiedzUsuńAh, nie ma to jak moja skłonnośc do interpretowania wszystkiego dosłownie :p
UsuńOj tam oj tam ;p
Usuń"Oj tam" najlepsze na złagodzenie sytuacji ;P
UsuńChętnie bym Ci coś poradziła, sęk w tym, że sama borykam się z podobnym problemem. Może to z czasem minie...
OdpowiedzUsuńWłaściwie wszyscy tutaj dają podobną wskazówkę: trzeba robić temu na przekór. Musi coś w tym być...
UsuńW sumie można spróbować...
UsuńDo stracenia to ma się w sumie tylko opcję plucia sobie w brodę, iż się nie spróbowało.
UsuńTo Twoje życie i Twoje decyzje. :) Na pewno się jeszcze przekona.
OdpowiedzUsuńNo tak, to prawda. Czasami tylko zastanawiam się, co nią kieruje, że raz mnie wspiera, a raz doradza, bym sobie odpuściła.
UsuńNa pewno chce dla Ciebie jak najlepiej.
UsuńTo akurat jest pewne - w końcu mnie kocha ;)
UsuńOj, ile ja szukałam sposobów na pozbycie się tych zdradzieckich głosów... Wiele ich także w mojej głowie, wiesz? I zawsze wszystko burzą, a właściwie burzyły, bo na swój sposób zaczęłam je przezwyciężać.
OdpowiedzUsuńTrzeba nauczyć się wierzyć. Wierzyć trzeba chcieć. Jedno jest ściśle uzależnione od drugiego. A wszystko siedzi w Twojej główce :)
Mogę polecić Ci książkę Beaty Pawlikowskiej - Planeta Dobrych Myśli. Niedroga, lekka i przyjemna. A zmienia podejście człowieka o 180 stopni :)
Książek Pawlikowskiej mam trochę (w sensie, moja muti ma ;)), nie wiem tylko czy znajdzie się wśród nich ta polecona przez Ciebie. Ale fakt, wszystko w naszej głowie siedzi, grunt to odpowiednie nastawienie ;)
Usuńszczerze powiedziawszy też kiedyś miałam takie myśli, ale nie mam zielonego pojęcia jak się ich pozbyłam. jakoś tak znikły, gdy zaczęłam patrzeć na świat bardziej optymistycznie, zakochałam się i zaczęłam być naprawdę szczęśliwa..
OdpowiedzUsuńCóż, prawda jest taka, że miłość uskrzydla - nic dziwnego, że teraz jesteś pełna optymizmu.
Usuń