wtorek, 27 maja 2014

Zdradzieckie Głosy Prostej

 Dokładnie tydzień temu, będąc na dzień przed moją ostatnią maturą, zdecydowałam, że w czasie moich baaardzo długich wakacji chciałabym coś zmienić w swoim życiu. Kiedyś usłyszałam jedno, proste stwierdzenie: są wakacje – wszystko się zmienia. I faktycznie, regułka ta idealnie odzwierciedlała się w moim życiu, kiedy to w okresie lipiec-sierpień robiłam rzeczy (czasami nawet dosyć skandaliczne, zwłaszcza rok temu tuż przed ukończeniem 18. roku życia), na które wcześniej po prostu nie miałam odwagi.
 Niestety, wewnątrz mnie istnieją pewne... blokady. Nazywam je Zdradzieckimi Głosami, które zawsze, gdy podejmuję jakąkolwiek decyzję, muszą wtrącić swoje trzy grosze.
Nie ukrywam, kiedyś żyłam z nimi w jako takiej symbiozie, gdyż były one idealną formą wymówki. Choćby mój okres maturalny jest na to idealnym przykładem.
 Matura rozszerzona z matematyki – plan B w moim przypadku, jednakże wiązałam z nim często większe nadzieje niż z innymi, "ważniejszymi" opcjami. Cholernie długo się do tego przygotowywałam. Wszyscy mi mówili: „Uczysz się. Jesteś zdolna. Będzie dobrze!” - odpowiadałam: „Taaak, oczywiście, że będzie dobrze...”. Nie wierzyłam w to. Właściwie to wierzyłam, ale była to słaba siła w porównaniu z tym, co żyło w moim umyśle: „A co, jeżeli nie dasz rady? Przecież nigdy nie przykładałaś się do matematyki, myślisz, że te kilka miesięcy pracy wszystko naprawi? Co z tego, że ostatni arkusz napisałaś na 80%, zobaczysz jak 9. maja Ci dowalą!”. Cóż... z tym „dowaleniem” chodziło mi może o dwa... góra cztery naprawdę nierozwiązywalne zadania... tymczasem takich zadań trafiło mi się jedenaście. Po powrocie do domu i sprawdzeniu przykładowych odpowiedzi przepłakałam resztę piątku, część weekendu, drugą część przechorowałam. Ale zamiast wniosków w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl: „Wiedziałam, że tak będzie!”. Wygodne, czyż nie?
 Takie sytuacje towarzyszą mi od kilku, jak nie od kilkunastu lat. Zawsze, gdy próbuję pozytywnie nastawić się do jakiegoś przedsięwzięcia, wewnątrz mnie drzemie coś znacznie silniejszego: strach przed porażką, obawa przed oddaniem sukcesu (na który przecież tak długo pracowałam) komuś innemu. A z moimi... „pozytywnymi myślami”... jest niczym z elektronami walencyjnymi – znacznie łatwiej je oderwać niż te wszystkie wytwory Zdradzieckich Głosów, które są elektronami bawiącymi się w bezpiecznym miejscu, tuż przy jądrze atomowym.

 Od kilku miesięcy jestem w trakcie organizacji mojego planu i marzenia w jednym, który mam zrealizować już w niedalekiej przyszłości. Niestety, te moje czarne myśli sprawiają, że praktycznie nie zrobiłam jeszcze żadnych postępów. Nawet, jeżeli już coś zapowiada się obiecująco, zaraz pojawiają się dzwoneczki „alarmowe”: a co, jeżeli (...)?, a co, gdy (...)?.
Koniec końców, nawet te chwile postępów po prostu rozpływają się w powietrzu, a ja pozostaję w tym samym miejscu, w jakim byłam jeszcze kilka miesięcy temu...

 A dzisiaj moją pierwszą myślą zaraz po przebudzeniu był zamiar pozbycia się tych wszystkich pesymistycznych podszeptów. Nigdy nie lubiłam ograniczeń, a te wymówki... właściwie coraz bardziej mnie męczą, w ogóle mi nie pomagają (jeżeli kiedykolwiek w życiu tak naprawdę mi się przysłużyły...). Chcę czuć się wolna, chcę NAPRAWDĘ myśleć pozytywnie, a nie tylko stwarzać takowe pozory.
 Mój plan-marzenie chciałabym wprowadzić ostatecznie w życie w okresie lipiec-sierpień (na razie napiszę jedynie, że ma to związek z moim wyjazdem za granicę – więcej dowiecie się za jakiś czas). Wiem, że nie należy zbytnio wybiegać w przyszłość i nadmiernie planować, ale też nie mogę siedzieć bezczynnie na moich pięknych czterech literach i czekać, aż wszystko samo się załatwi.
 Postanowiłam więc otwarcie poprosić Was tutaj o pomoc: może Wy znacie sposoby na wykurzenie z życia tych Zdradzieckich Głosów raz na zawsze?



182 komentarze:

  1. bardzo chciałabym również poznać sposób na takie wykurzenie... Ale my ich jeszcze nie znamy, ale jest udowodnione naukowo, że takie sposoby są. Ja skutecznych dla siebie szukam na stronach, które znajdziesz na moim blogu po prawej w stronie w zakładce "Znalezione w sieci" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat zapewnień naukowców nie potrzebuję, wystarczy że spojrzę jak moja mama zmieniła się po śmierci Taty czy po prostu na jakiś innych ludzi sukcesu - od razu wiem, że istnieją sposoby pokonania tych wewnętrznych, złych głosów.
      To będę musiała sobie przestudiować dokładniej tą Twoją zakładke :)

      Usuń
    2. Albo porozmawiać z mamą - skoro masz kobietę sukcesu przed nosem i możliwość zadawania jej tysięcy pytań - to czemu miałabyś poszukiwać po omacku? :)

      Usuń
    3. Rozmawiam z nią bardzo, bardzo często. Wiele mi już wyjaśniła, niestety, potrafię być czasami ciut nieznośna, a ją szlag ze mną trafia - jestem jej istną kopią z przeszłości. Plus kopią babci, serio czasami ciężko ze mną wytrzymać :p

      Usuń
    4. Doskonale to rozumiem, bo też jestem złośliwa a często wredna, więc życie ze mną nie jest łatwe :)

      Usuń
    5. Mój kolega raz mnie nazwał niepoprawną egoistką... co prawda było to w żartach, bo czegoś mu tam dać “nie chciałam“... ale jednak w tym określeniu też jest pewna prawda :)

      Usuń
    6. Nie, egoistką to bym Cię raczej nie określiła :)
      Nie znam Cię jeszcze zbyt dobrze, postaram się zwrócić na to uwagę, ale nie sądzę, byś była egoistką.
      Po pierwsze dlatego, że chciałabyś spełnić oczekiwania rodziców, babci, o czym pisałaś niedawno. To nie jest cecha egoisty :)

      Usuń
    7. Cóż, przyznam, że np. w stosunkach z moim młodszym rodzeństwem bywam czasami egoistyczna. Ale ma to swoją przyczynę, może kiedyś to na blogu omówię. Nie raz mi wstyd, bo od starszych sióstr to się wielce dojrzałej postawy oczekuje, a ja to cóż... czasami tym wymogom nie jestem w stanie sprostać :)

      Usuń
    8. A duża jest różnica wieku między Tobą a rodzeństwem? :)
      Z resztą ja też jestem najstarsza i zawsze wszystko młodszym zabierałam :P Ale przez to że pierwsza zaczęłam zarabiać, też pierwsza zaczęłam im dawać kasę :P

      Usuń
    9. Nie aż tak - niecałe 3 lata między mną i moją siostrą oraz niecałe 6 lat między mną i bratem :)
      Akurat moje rodzeństwo ma lżej ode mnie, ale to długa historia, w sumie też wszyscy przez piekło przeszliśmy.
      Mimo tego, że potwornie mnie wkurzają to cieszę się, że istnieją w moim życiu :)

      Usuń
    10. Bardzo podobnie jak u mnie ;) u mnie jest 3 i 5 :P
      nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem :)

      Usuń
    11. Faktycznie podobnie ;p Także wiesz, jak to jest ;)

      Usuń
    12. No wiem wiem, ale nie martw się, z wiekiem będziecie coraz bardziej zżyci i coraz bardziej będziecie myśleć o sobie nawzajem :)

      Usuń
    13. Niestety, u nas występuje konflikt charakterów. Ja miałam cięższe i bardziej ograniczone dzieciństwo i często jestem... hm... taka bardziej zamknięta w sobie albo reaguję agresją (słowną). Moje rodzeństwo to szalone ekstrawertyki, żadnych barier wewnętrznych właściwie nie posiadają.

      Usuń
    14. Zobaczysz, że to się z czasem zmieni :P jak dorośniecie, wszyscy złagodniejecie :P
      Co tu się tak krwawo zrobiło? :P Normalnie a la Stefcio King xD

      Usuń
    15. Mam nadzieję, że będziemy się dogadywać, jakkolwiek nasze losy się ułożą :)
      Bo jak jest Joker to jest krew :p
      pogoda mnie natchnęła do tego szablonu. Zrobiłam przy okazji jeszcze dwa jaśniejsze, więc jak przestanie deszczyć to wrócę do jakiś weselszych wystrojów :)

      Usuń
    16. Na pewno :P najlepiej się będziecie dogadywać jak przestaniecie ze sobą mieszkać :P
      Rozumiem w takim razie doskonale, bo mnie ta pogoda też nie nastraja kolorowo...

      Usuń
    17. Taa, moja siostra napewno mnie pokocha, gdy wyjadę i zostawię jej do dyspozycji cały pokój. Już teraz robi plany, co gdzie będzie stało i które z moich rzeczy sobie przywłaszczy, a które wyrzuci. :p
      Dokładnie. Ja np. potrzebuję słońca, bez niego mam ochotę przespać cały dzień *.*

      Usuń
    18. A to masz zamiar gdzieś wyjechać? :P
      Ja jak nie ma słońca to poważnie mam depresje i nie widzę sensu życia - naprawdę. Wystarczy mnie poczytać zimą...

      Usuń
    19. Tak, wyjeżdżam za granicę za kilka-kilkanaście tygodni - to jest mój plan-marzenie, o którym pisałam w tej notce ;P
      Zimą? To w listopadzie jesteś cała w skowronkach? ;>

      Usuń
  2. Moja rada: olej wszystko i wbijaj na Pomorze! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po maturach est taki okres, kiedy zastanawiamy się, czy juz na pewno jesteśmy wolni, czy możemy w końcu odetchnąć. Ale takie głosy nadal siedzą w głowie. Ja też przepłakałam swoją maturę z matematyki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz, gdy tak dłużej nad tym dumam to myślę, że człowiek jest właściwie wolny cały czas, tylko właśnie sam sobie tą wolność odbiera - głównie dzięki tym czarnym myślom.
      Ojoj... a masz na myśli podstawę czy rozszerzenie?

      Usuń
  4. jest tzw. agare contra (nie wiem, czy dobrze napisałam, ale mniejsza z tym - chyba wiesz o co może mi chodzić). im bardziej coś Cię powstrzymuje lub blokuje to na przekór i zrób to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to przypadkiem nie pisze się “agere“, ale wiem, o co chodzi :)
      Właśnie jakiś buntownik cały czas mnie wzywa do takiego działania - ale nie ukrywam, że łatwiej byłoby bez tych podszeptów “Co, jeżeli (...)?“.

      Usuń
    2. a tam, 'jeżeli'... każda z naszych małych lub większych podświadomości musi mieć choć chwilowe ujście. trzeba pozwolić naszej naturze działać. :)

      Usuń
    3. Najgorzej to chyba tak całkowicie się zablokować.

      Usuń
  5. Zmiany przychodzą same ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość tak - ale ja chciałam taką “z wyboru“ :)

      Usuń
    2. Mi się to nigdy nie udawało, jestem tchórzem ;D

      Usuń
    3. Ja byłam “tchórzem“ przez ponad 18 lat, chcę to zmienić :)

      Usuń
    4. Ciężko jest to zmienić ;P Ale powodzenia życzę :)

      Usuń
    5. Bez zniechęcania mi tu, proszę :p

      Usuń
    6. Na razie mnie nie zdemotywowałas, więc nie masz za co :p

      Usuń
    7. Ah, jaka ja łaskawa ;p

      Usuń
    8. Czuje się jak jakaś święta *.*

      Usuń
    9. Wiem, dziwnie to wygląda ;p

      Usuń
    10. Może jakąś litanię Ci pierdyknąć do Twego miłosiernego serca? ;D

      Usuń
    11. Plus 20 zdrowasiek na dobry sen ;p

      Usuń
    12. Ejj, to baaardzo poważna sprawa ;p

      Usuń
    13. Wiesz, miałam koszmar tej nocy, więc winę mogę zrzucić na Ciebie ;)

      Usuń
    14. Też przeżywałam koszmar ;D

      Usuń
    15. Jakieś szczegóły? ;>

      Usuń
    16. Nockę miałam... dosyć ciężką nockę.

      Usuń
    17. Ciekawie to brzmi ;)

      Usuń
    18. O pracy mowa, no ;P

      Usuń
  6. Ja też czasem tak mam, że nagle coś robię, czego wcześniej nie spróbowałabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś musi być ten pierwszy raz :)

      Usuń
    2. Wszystkiego trzeba spróbować, żeby nie żałować.

      Usuń
    3. Szkoda tylko, że niektóre skutki tego próbowania są... ciut bolesne :)

      Usuń
    4. Wszystko zależy od sytuacji. Czasem nie warto próbować.

      Usuń
    5. Zależy też od kaprysu naszego zdrowego rozsądku.

      Usuń
    6. Pewnie, coś w tym jest.

      Usuń
    7. Zawsze jest jakieś ziarnko prawdy.

      Usuń
    8. Dobrze, że się w tej sprawie zgadzamy :)

      Usuń
    9. A u mnie bez zmian. Ale przynajmniej wiem, jaki jest i nie zazdroszczę jej jak znajdzie się w takiej sytuacji. Chyba, że na siłę będzie próbować mi coś udowodnić.

      Usuń
    10. To tym bardziej tamta będzie miała przekichane, jeżeli on będzie chciał być dla niej "idealny" tylko dlatego, by Tobie czegoś dowieść.

      Usuń
    11. Nie wiem, możliwe. Ale wydaje mi się, że udawanie i tak prędzej czy później znudzi mu się.

      Usuń
    12. Może wtedy jakoś się... ogarnie...

      Usuń
    13. Nowa notka po spotkaniu.

      Usuń
    14. Czas na chwilę prawdy.

      Usuń
    15. Mam wrażenie, że przeczytałam o kolesiu, którego można zakwalifikować do przedziału wiekowego 16-19 lat. O.o

      Usuń
    16. Trochę to wszystko zbyt skomplikowane.

      Usuń
    17. Nie tylko Ty tak uważasz. A po za tym nie wiem, czy rzeczywiście kogoś ma a takie tłumaczenie, że jestem za młoda i uważa, że byłam tylko zauroczona to nie wymówka. Czas pokaże, bo nie ma co gdybać. Pozostaliśmy na etapie znajomych, ale po rozmowie sms uważam, że jeszcze wiele może się wydarzyć.

      Usuń
    18. Cóż, "etapy znajomych" też są różne. Raz kontakt urywa się całkowicie, w innym przypadku faktycznie wypadnie jakieś koleżeńskie spotkanie od czasu do czasu i "cześć" podczas mijania się na ulicy... albo jest jeszcze jedna kategoria, do której zalicza się m. in. Twój przypadek i chyba trzeba to nazwać... "Szczególne zdarzenia losowe"...

      Usuń
    19. No właśnie. Też myślę tak jak Ty. Gdyby to był dla niego etap zamknięty to zerwałby wszystkie kontakty, żeby jej nie ranić. A na jej miejscu trochę bym się bała, że może jeszcze czujemy do siebie miętę. Ale zobaczmy co będzie. Nie wiem co myśleć o tym wszystkim. A po za tym chyba koleżanki na koniec nie całuje się w usta, chyba, że ja już mam jakieś schizy.

      Usuń
    20. Ten pocałunek był w sumie dla mnie najdziwniejszy... koleś, niestety, ale ma tupet...

      Usuń
  7. Nie myśl o tym za wiele, po prostu działaj. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moje nieszczęście, jestem typem osoby kochającej wszystko analizować ;p

      Usuń
  8. A może jednak okaże się, że ta matura nie poszła aż tak źle?
    Chociaż odrobinka optymizmu musi zostać;)

    Hmm czy jest jakiś dobry sposób. nie wiem. Sama mam z tym problem i to dużo częściej niż często. Chcę coś zrobić, ale sama siebie tak "dobiję" i zniechęcę, że nawet nie mam sił, żeby wstać z tego łóżka.
    Myślę, że tutaj chyba najważniejsze jest to, żeby nie poddawać się tym myślą/głosom, tylko mimo wszystko robić temu wszystkiemu wbrew.
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy łaskawym kluczu będę mieć maksimum 40-50%, więc raczej pożytku z tego nie zrobię :p ale napisałam wszystko, co byłam w stanie napisać, myślę że to też się liczy, mimo że fakt ten istnieje wyłącznie w mojej świadomości.

      Działać trzeba, nie powinno się napewno całkowicie poddawać tym złym myślom, jakkolwiek są one czasami “kuszące“ - mam nadzieję, że niebawem z tego stwierdzenia stworzę praktykę :)

      Usuń
  9. mnie także często ograniczają te negatywne myśli. nie pozwalają mi czuć się swobodnie i robić tego, na co mam ochotę. a czasami trzeba je naprawdę odrzucić i dać ponieść się chwili. oczywiście z odrobiną rozsądku - haha, no, bo jakże inaczej, prawda?
    ja zdawałam tylko podstawę, ale podeszłam do tego na luzie. mam ambicje, wymagam od siebie wiele, ale co z tego, skoro jestem ogromnym leniem bez większych chęci? nieczęsto umiem się zmotywować. no, ale stwierdziłam, że będzie, co będzie, świat mi się nie zawali, a maturę i tak mogę poprawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja postanowałam, że będę powoli odgradzać się od tych myśli. Dalej mnie one nachodzą, ale nie chcę, by przejęły nade mną kontrolę - chcę też coś czerpać z życia.
      Podstawami to ja się w ogóle nie przejmowałam. Co prawda idealnie mi nie poszło, na matmie mialam kilka minut “zawieszenia“, przez co nie zdążyłam z jednym dowodem, machnęłam się gdzieś w zadaniu z turystą i dwóch-trzech zamkniętych, ale poza tym nie było najgorzej in my opinion. Mam nadzieję, że na poprawkę skazana to nie będziesz.

      Usuń
  10. trzeba wierzyc w siebie i myslec pozytywnie bo wszystko zaczyna sie w glowie bo jesli sama nie wierzysz ze Ci sie uda to jak cos ma Ci wyjsc... tez czasami bywa tak ze mimo wysilku cos sie nie udaje ale pamietaj by sie nigdy nie poddawac! trudnosci sa po to by je pokonywac!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, najważniejsze to całkowicie się nie poddawać, mimo że czasami szlag mnie trafia, gdy pomimo starań wszystko się wali.
      Ale teraz akurat poddawać się nie mogę.

      Usuń
  11. Ja też płakałam w czasie matur, także rozumiem ten smuteczek.
    Hmm, jeśli te głosy siedzą w Twojej głowie, tylko Ty sama we własnej osobie możesz je przegonić :) Niestety nie znam na to jednej i sprawdzonej recepty. Wiem tylko, że czasem warto zaryzykować i postawić coś na jedną kartę. Jedna z mądrości internetowych głosi, że gorzej jest żałować czegoś, czego się nawet nie spróbowało. Banał, ale chyba prawdziwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba sporo się łez polało w tym roku - a to wszystko dzięki CKE! <3
      No tak, muszę w sobie znów zbudzić naturę uparciucha i zacząć dazyc do tego mojego celu, bo żałować niczego nie chcę, mam za duzo do stracenia.

      Usuń
  12. Przez całe moje matury myślałam o ich zakończeniu, stres dla mnie był nie do wytrzymania... I w czwartek w 3 tygodniu maja jak usiadłam w domu sama nie wierzyłam, że to już koniec. Również potrzebuje nowości i zmian. Czegokolwiek innego, by zabić w głowie głosy, które mówią, że matura źle poszła, że studia za trudne i nic z tego, że do wszystkiego jestem nijaka.
    Ześlijcie siłę i optymizm wszystkim maturzystom, mimo że już po maturach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś się od tego odcięłam... Wiem, że napewno matematyka nie poszła mi tak, jakbym tego chciała, reszty wolę nie "przewidywać". I tak zbytniego wpływu na to nie mama, chyba że sama bym swoje prace sprawdzała i dopisała parę punktów ;P A nawet takie oszukiwanie nie wyszłoby mi na dobre ;)
      Tobie też radzę już się odciąć od tego chaosu, mamy to nareszcie za sobą.

      Usuń
    2. Czasami ciężko się odciąć, gdy bombardują cię tym znajomi/rodzina z każdej strony...

      Usuń
    3. Jeszcze o tym chcą u Ciebie mówić? Myśmy ze znajomymi definitywnie ucięli ten temat. A rodzina... cóż, moja babcia też mnie jeszcze męczy, pewnie pomeczy mnie jeszcze mój biologiczny ojciec, jak go odwiedzę. Może warto powiedzieć, że nie chcesz już o tym rozmawiać?

      Usuń
    4. Mówię, krzyczę, ale wiesz... rekrutacja się zbliża i wszyscy chcą wiedzieć gdzie będę studiować. Idiotyzm. Wszystko okaże się w lipcu. Spokoju ludzie, spokoju.

      Usuń
    5. U mnie to chyba wszyscy tak po cichu przeżywają. Jestem z biol-chemu, wiem że np. ci, co chcą iść na medycynę albo będą mieć przez rodziców zafundowane płatne studia, albo zafundowane korepetycje, bo z tego co słyszałam to nikomu matura z chemii nie poszła na 90%. Mnie nie stać ani na jedno, ani na drugie, mamy naciagać nie chcę, ojciec już przy płaceniu alimentów marudzi, więc do niego też się nie zwrócę. Zresztą, szkoła i ten system zrobili mi w głowie jeden wielki mindfuck, potrzebuję czasu, by pomyśleć, co tak naprawdę chcę robić w życiu - także ja jestem z tych, co biorą w tym roku gap year i wyjeżdżam z Polski.

      Usuń
  13. Przychodzi mi do głowy tylko wesoły szumik w głowie ale to raczej na krótką metę :p ale wyjazd w ciekawą miejscówkę - zdecydowanie tak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to bym wolała taki wesoły szumik od chichotów jakiegoś lucyfera ;P
      A nowe miejsca to zawsze nowe możliwości ;P

      Usuń
    2. Ale po szumiku to wtedy Lucyfer krzyczy więc nie wiem co gorsze :P

      Usuń
    3. Ah, więc szumik to taki support? ;p

      Usuń
    4. Dokładnie tak :D Wesołe preludium to świetnej zabawy :P

      Usuń
    5. A potem impreza na całego - z licznymi bisami ;p

      Usuń
    6. bisy, poprawiny, powtórki - i tak w kółko :P

      Usuń
    7. Pytanie: kiedy powiedzieć sobie “dosyć“? :p

      Usuń
    8. Hmm, jakoś na jesień? :P

      Usuń
    9. Niech zgadnę... w listopadzie? ;P

      Usuń
    10. Myślałam o październiku ale listopada też spoko :P mam wtedy urodziny więc uważam, że to fajny miesiąc :D

      Usuń
    11. O, czyżbyś też należała do grona skorpionów? ;)

      Usuń
  14. Osobiście jestem posiadaczką całej watahy głosów, które zawsze są na tak i zawsze mają jakiś dziwny plan na mnie. Sytuacja jest zupełnie odwrotna, bo trzeba je powstrzymywać, aby nie namawiały na głupoty ;p Próbując jednak postawić się w tej sytuacji - może wystarczy nie planować i dawać się ponieść temu, co los przynosi? Kiedy za dużo się myśli to i czarne scenariusze się mnożą. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja plany postanowiłam traktować jako zło konieczne, bo mimo że żyłam nimi tyle lat - nigdy ich nie lubiłam. Ale jednak muszę jeden ważny punkt zrealizować - właściwie nie "muszę", lecz chcę. Ale takie poddanie się losowi też pod uwagę biorę - przynajmniej częściowe ;P
      A takie głupoty, jak opisywałaś w swoim przypadku... czasami też są warte realizacji - choćby dla wspomnień ;)

      Usuń
  15. Sama nie zdawałam rozszerzonej matematyki, bo jestem noga z matmy i dla mnie podstawa była trudna, ale słyszałam, że rozszerzenie było koszmarne. Po tych maturach czułam się wypompowana z sił i staram sie nie myslec o wynikach. Mysle, że wiekszość reagowała tak jak Ty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co oni w tym roku wymyślili, że dali cuda na kija na rozszerzenia z fizyki czy matematyki, a na rozszerzoną maturę z polskiego dali lektury z gimnazjum - mindfuck.
      Mimo to cieszę się, że mam to już za sobą, obojętnie jakie tam wyniki otrzymam w czerwcu.

      Usuń
  16. W sumie to nie wiem, ale często miewałam tak jak Ty, ale jak chciałam żeby mi się coś udało, uparcie w to wierzyłam, robiłam wszystko ku temu, żeby tak właśnie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba najlepszym wyjściem w tym wypadku jest wytrwałość. Uparta też potrafię być... czasami... więc mam nadzieję, że mi się uda.

      Usuń
    2. Z pewnością się uda. ;)

      Usuń
    3. Szkoda tylko, że jestem ciut niecierpliwa ;p

      Usuń
    4. Witam w klubie nienawidzących czekać :p

      Usuń
    5. Przytulnie w tym gronie ;P

      Usuń
  17. hehe jakby słyszała siebie. Coś w tym jest, że czasem coś na podpowiada, że się nie uda itp. Ale nie ma co się poddawać. Ja sobie wtedy myślę, a pokarze Ci, że się mylisz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli trzeba być upartym jak osioł, po prostu :p
      mam nadzieję, że nie okaże się to walką z wiatrakami.

      Usuń
    2. Na pewno nie tym bardziej jak ktoś na coś zapracował

      Usuń
    3. Miło jest zobaczyć, chociaż czasami, rezultaty tej pracy.

      Usuń
    4. Oj tak bardzo :)

      p.s. ale się tu mroczno zrobiło :)

      Usuń
    5. Cóż, obyśmy miały jak najwięcej takich chwil :)

      Haha, tak trochę ;p od dawna chciałam ten obrazek w szablonie zastosować, a ta nagła zmiana pogody na szarą i deszczową wreszcie mnie do tego natchnęła ;)

      Usuń
    6. Wszędzie można znaleźć natchnienie :)

      Usuń
    7. Na całe szczęście - inaczej w naszym życiu panowałaby jedna, wielka pustka :)

      Usuń
    8. W końcu życie samo w sobie jest inspiracją :)

      Usuń
    9. Współczuję tym, którzy w stu procentach nie potrafią tego docenić.

      Usuń
    10. To jeszcze ujdzie nie każdy musi być twórczy. Gorzej jak ktoś całe życie się nudzi tego nie rozumiem

      Usuń
    11. To już chyba jest przesada i jakieś głupie przekonania.

      Usuń
  18. Robić tym głosom na przekór.

    U mnie niestety te głosy mają postać ludzką :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jedyne trafne wyjście.

      Zakneblować!

      Usuń
    2. Jedyne jakie wpadło mi do głowy XD

      Ale że tak wszystkich? D:

      Usuń
    3. Pokrywa się z pomysłami innych, więc widać - to najlepsza idea ;P

      Tych, którzy naprawdę Cię krępują.

      Usuń
    4. Widocznie tak :)

      Cała prawie rodzina mnie krępuje, walczę od lat z nimi :)

      Usuń
    5. Ale tak bardzo i nieznośnie Cie krępują, czy to po prostu wynika np. z miłości?

      Usuń
    6. Z miłości? Raczej wątpię. Uważają mnie za bezużyteczną osobę, która nic w życiu nie osiągnęła i weź tu próbuj cokolwiek zdziałać przy zerowym wsparciu :(

      Usuń
    7. Rodzina nie powinna tak osądzać swoich bliskich...

      Usuń
  19. Nigdy nie ma na to dobrej metody, jeśli chcę się coś zmienić w swoim zyciu ti trzeba naprawdę tego chcieć, kiedy juz sie zacznie i bedzie widac tego pozytywne efekty, to potem same z siebie będą wypływać jakies dobre przedsięwzięcia... ja chcialam zmienic cos w swoim zyciu, zarejestrowalam sie jako bezrobotna a tu nawet miesiaca nie zdazylam nia byc, kwestia wiary... zaczelam sie tez modlic do Jana Pawla II.... czuje ze wysluchuje moich prosb w 100% ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiara czyni cuda - tu mogę potwierdzić. Mam nadzieję, że fakt, iż naprawdę mi na pewnej sprawie zależy, wypędzić ze mnie te ciche demony, które tylko uprzykszają mi życie :)

      Usuń
  20. Trochę jest skomplikowane.

    OdpowiedzUsuń
  21. Cwicze od poniedziałku więc zakwasy poszly juz w zapomnienie :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od wtorku, chyba jednak z tym wyciskiem to przesadziłam :D

      Usuń
  22. A jakie cwiczenia wykonujesz? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cwiczę z Mel B - po dwa bądź trzy zestawy 10-minutowe - to w domu. Tak to jeszcze jeżdżę na rowerze - albo stacjonarnym, albo zwykłym - teraz całe szczęście mam już na to czas :)

      Usuń
  23. Ja też nareszcie mam czas dla siebie, czas najwyższy na 5 minut dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minimum pięć, w końcu nie trzeba martwić się o jutro :)

      Usuń
  24. Nie wiem, czy da się je wykurzyć, ale na pewno można je ignorować. Zawsze będą pojawiały się wątpliwości, ale przecież żeby coś osiągnąć, trzeba zaryzykować. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, to cudowne ryzyko... chyba będę musiała się z nim pogodzić, bo nie chcę się poddać :)

      Usuń
    2. I tak trzymaj. ;) Nawet jeśli się nie uda, nie będziesz żałowała, że nie spróbowałaś.

      Usuń
    3. No tak, aczkolwiek nie biorę w tym przypadku opcji, że się nie uda - ewentualnie realizacja może się ciut wydłużyć ;)

      Usuń
    4. Tak też można na to patrzeć. ;)

      Usuń
    5. To jedyna opcja. Mimo że moja mama trochę chce mnie zniechęcić :/

      Usuń
  25. Miałam na myśli przysłowiowe pięć minut ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, nie ma to jak moja skłonnośc do interpretowania wszystkiego dosłownie :p

      Usuń
    2. "Oj tam" najlepsze na złagodzenie sytuacji ;P

      Usuń
  26. Chętnie bym Ci coś poradziła, sęk w tym, że sama borykam się z podobnym problemem. Może to z czasem minie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie wszyscy tutaj dają podobną wskazówkę: trzeba robić temu na przekór. Musi coś w tym być...

      Usuń
    2. W sumie można spróbować...

      Usuń
    3. Do stracenia to ma się w sumie tylko opcję plucia sobie w brodę, iż się nie spróbowało.

      Usuń
  27. To Twoje życie i Twoje decyzje. :) Na pewno się jeszcze przekona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, to prawda. Czasami tylko zastanawiam się, co nią kieruje, że raz mnie wspiera, a raz doradza, bym sobie odpuściła.

      Usuń
    2. Na pewno chce dla Ciebie jak najlepiej.

      Usuń
    3. To akurat jest pewne - w końcu mnie kocha ;)

      Usuń
  28. Oj, ile ja szukałam sposobów na pozbycie się tych zdradzieckich głosów... Wiele ich także w mojej głowie, wiesz? I zawsze wszystko burzą, a właściwie burzyły, bo na swój sposób zaczęłam je przezwyciężać.
    Trzeba nauczyć się wierzyć. Wierzyć trzeba chcieć. Jedno jest ściśle uzależnione od drugiego. A wszystko siedzi w Twojej główce :)
    Mogę polecić Ci książkę Beaty Pawlikowskiej - Planeta Dobrych Myśli. Niedroga, lekka i przyjemna. A zmienia podejście człowieka o 180 stopni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książek Pawlikowskiej mam trochę (w sensie, moja muti ma ;)), nie wiem tylko czy znajdzie się wśród nich ta polecona przez Ciebie. Ale fakt, wszystko w naszej głowie siedzi, grunt to odpowiednie nastawienie ;)

      Usuń
  29. szczerze powiedziawszy też kiedyś miałam takie myśli, ale nie mam zielonego pojęcia jak się ich pozbyłam. jakoś tak znikły, gdy zaczęłam patrzeć na świat bardziej optymistycznie, zakochałam się i zaczęłam być naprawdę szczęśliwa..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, prawda jest taka, że miłość uskrzydla - nic dziwnego, że teraz jesteś pełna optymizmu.

      Usuń